Długo się zmagałam z tym aby założyć ten wątek. Noszę się z różnymi myślami. Walczę sama ze sobą.
Jestem w związku z partnerem który jest starszy ode mnie o 15 lat - wcześniej o tym nie mówiłam aby nikt mnie nie osądzał. Nie jest to dla mnie problemem bo jakoś zawsze się dogadywaliśmy. Znamy się bardzo długo, aczkolwiek zawsze znaliśmy się z zupełnie innej strony. Od roku znamy się z innej. Mieszkamy ze sobą od początku lipca ubiegłego roku. Szybko postanowiliśmy ze sobą zamieszkać. Po prostu stwierdziliśmy że tak będzie dla nas wygodniej, a poza tym jakoś to wyszło tak sytuacyjnie. Często zastanawiałam się nad różnymi aspektami naszego zamieszkania wspólnego - czy była aby na pewno to dobra decyzja, czy nie było by lepiej dla mnie przede wszystkim gdybyśmy nie zamieszkali ze sobą. Początki jak to początki zawsze są spoko. I my też nie byliśmy innym związkiem.
Problemy zaczęły pojawiać się mniej więcej od września ubiegłego roku. Ale nie problemy z dogadaniem się czy coś w tym stylu, ale problemy związane z łóżkiem. Sukcesywnie intensywność pożycia seksualnego spadała. I absolutnie nie z mojej winy. Owszem wiem że nie zawsze ma się na nią ochotę bo i nie zawsze ja ją miałam. Na początku jeszcze nie brałam tego do głowy gdy kochaliśmy się ze sobą raz na tydzień. Ja siedziałam w domu z powodów zdrowia, on pracował - więc tak to tłumaczyłam. Ale gdy wszystko zaczęło się wydłużać zaczęło mnie to gryźć. Seks raz na miesiąc, albo raz na dwa miesiące. Odpychanie mnie (dosłownie) stało się bardzo częste. Aż niedawno zwyczajnie się poddałam. Nie zaczepiam w dwuznaczny sposób, nie daje znaków dymnych. Sama przestałam mieć ochotę na seks. Zdarza mi się często nie móc na niego patrzeć. Denerwuje się gdy się do mnie odzywa. Stałam się nerwowa i wredna. Odszczekuje się do A. na jego głupie uszczypliwości które w jego wykonaniu są na porządku dziennym, a które wcześniej jakoś nie brałam do głowy. Teraz stały się dla mnie masakrycznie wkurzające.
Powiecie - porozmawiaj. Wierzcie mi ... rozmawiałam, nie raz, nie dwa. Zero efektu. I zwyczajnie już brak mi z tego powodu sił.