Cześć dziewczyny.
Mam taki jeden problem...
Nęka mnie jeden facet, który jakiś czas temu wyznał mi, że się we mnie zakochał (bez wzajemności z mojej strony) i jakbym mu dała jakiś znak to on mógłby wywrócić do góry nogami swoje życie (dorzucę, że ma narzeczoną, jak mi to mówił, to ślub był już zaplanowany i nadal jest bo odbędzie się w sobotę...) czyli koleś szukał sobie jakiegoś pretekstu, planu "B" i co ja niby miałabym być tym planem, dziękuję bardzo...nie wiem po co do jasnej mi to powiedział...i nie wiem po co w takiej sytuacji jak ma wątpliwości (od dawna) to hajta się z tą laską. To było gwoli wstępu to nie podoba mi się ten koleś i po tym co mi powiedział nie mam ochoty się z nim kumplować, żartować itd...chyba mnie rozumiecie. dorzucę, że pracujemy razem co utrudnia mi sytuację.
Ale on nie widzi w tym chyba żadnego problemu bo zachowuje się jakby nic się nie stało, wypisuje do mnie smsy (głowę dam uciąć, że jego narzeczona o tym nie wie), pisze meile w pracy, zaprasza mnie na piwo - jak odpisuję, że chętnie ale zapraszam z narzeczoną to pisze, że myślał że raczej wpadnie z psem (no idiota by zrozumiał, że nie mam ochoty się z nim spotkać) Mnóstwo innych przykładów, a zaczyna mnie to naprawdę irytować i nie mogę już na niego patrzeć. Jest falszywy i dwulicowy, oszukuje swoją narzeczoną z którą staje na ślubnym kobiercu w sobotę!!!!
Więc moje pytani jest takie czy powinnam powiedzieć wszystko tej lasce i mieć czyste sumienie bo nic nie zrobiłam (nie znam jej, widziałam ją raz na wyjeździe integracyjnym), bo naprawdę zaczyna mnie strasznie męczyć ta sytuacja. Kolesiowi mówiłam, żeby mi dał spokój, ale nie do końca to działa, nie wiem chyba się naczytał, że jak kobieta mówi nie, to znaczy tak, ale mnie wkur,,,ia coś takiego.