Hej.
Jestem w dość nietypowej sytuacji.
Mam chłopaka od 4 miesięcy - kocham go, świetnie się z nim dogaduje, ale... No właśnie ale...
Miałam dość ciężkie dzieciństwo i wychowywałam się bez ojca praktycznie - jest alkoholikiem i jak był to tłukł mnie i brata, ewentualnie pił dopóki nie leżał pod stołem. Braci mam dwóch - najstarszy jest z pierwszego małżeństwa mojej mamy i jest niepełnosprawny.
I może to dziwne, ale na każdego faceta patrzę tak samo jak na mojego ojca i obstawiam, że też mnie będzie tłukł. Poza tym w grę wchodzi w późniejszych latach opieka nad moim bratem gdzie mój chłopak już narzeka, że mój brat mógłby sobie pójść do pokoju, a nie że siedzi cały czas z nami, a on po prostu taki jest.
Inną sprawą jest to że nie czuję się pewna w tym związku... Niby mój chłopak mówi, że jest we mnie zapatrzony, że przy mnie dobrze się czuje, ale niektóre decyzje podejmuje lekką ręką gdzie tak nie powinno być. Nie wychodziło mu na studiach to stwierdził, że je rzuci bo się na nie nie nadaje i w sumie dzięki mnie na tych studiach został, ale w zamian złożył wypowiedzenie z pracy bo "albo nauka albo praca" gdzie jego rodzice go nie wspierają za bardzo finansowo. Boję się tego, że w przyszłości będzie postępował tak samo i jak weźmiemy kredyt na mieszkanie to on się nagle wycofa i wszystko zostanie na mojej głowie. Poza tym wszystko robi na ostatnią chwilę, a później jest zły bo mogłam go pospieszyć i mówi to z żartem, ale ja się przy tym źle czuję. Fakt - wspiera mnie w wielu rzeczach, ale czuję, że w przyszłości będzie mnie traktował jak dojną krowę, bo od kiedy wie, że idę na studia na kierunek, ktory zapewni mi zaplecze finansowe na starsze lata to od tego momentu cały czas mówi o firmie, a przecież ktoś musi w nią wlożyć pieniądze...
Oczywiście, że ma mnóstwo zalet, ale po pierwsze nie czuję się przy nim bezpiecznie finansowo i przyszłościowo, a po drugie nie umiem na niego spojrzeć jak na faceta który mi pomoże przy opiece z bratem lub na faceta który nie zostanie alkoholikiem.
Nie wiem za bardzo co mam robić czy się do niego przekonać czy może jednak skończyć z tym żeby nie robić dłużej krzywdy ani sobie ani jemu...
Może ktoś z Was był w podobnej sytuacji i mi pomoże...