Narzeczony ma problemy z potencją. Opada podczas stosunku, potrzeba trochę czasu, aby na nowo był gotowy. Nigdy nie dałam mu odczuć, że jestem zawiedziona. Od początku związku były pewne problemy, ale nie w takim stopniu. Zresztą wtedy kochaliśmy się często, potrafił mnie zaspokoić. Teraz niezbyt. Po seksie jednak mam myśli, że bywało lepiej i trochę beznadziejnie, że już tylko taki seks będę mieć do końca życia.
Dużo się kłócimy. Ja chodzę kolokwialnie mówiąc niewyruchana, co powoduje u mnie spore frustracje i nerwowość. Wszystko zaczyna mnie w nim denerwować.
Gdyby Ex mieszkał w tym samym mieście, myślę że istniałoby niebezpieczeństwo, że mielibyśmy romans, a po pewnym czasie możliwe, że bym do niego chciała wrócić.
Niby wiem, co powinnam zrobić, ale ciężko podjąć tę decyzję, mimo iż w kłótniach odchodziłam już kilkakrotnie.
Ja nie muszę mieć seksu codziennie, ja rozumiem, że można mieć pewne problemy ze ""sprzętem"", ale na litość boską ja muszę czuć, że mój facet mnie pożąda.