Dziewczyny chciałam Was zapytać jak to godzicie?
Mam faceta już dosyć długo, moje przyjaciółki zdają się mieć pretensje o to, że kogoś mam i nie poświęcam im tyle czasu co wcześniej. Nie czuję akceptacji z ich strony mimo tego, że mój facet jest w stostunku do nich bardzo w porządku. Jego znajomi zaakceptowali nasz związek i kiedy dzwonią do mojega faceta z jakimś zaproszeniem, propozycją wyjścia, to zawsze jest "przyjdziecie?" "idziecie?". Nigdy nie czuję się odtrącona przez jego kumpli, jesteśmy traktowani jako para, bo to stały związek. Rozumiem, że niezawsze muszę wychodzić ze swoim facetem, ale to dla mnie krępujące, kiedy muszę facetowi mówić, że przyjaciółka np. pytała czy chcę jechać nad jezioro z nią i resztą znajomych, a o nim nic już nie wspomniała. I wtedy jestem między młotem a kowadłem, bo z jednej strony wiem, że zaniedbuję przyjaciółki i wypadałoby się z nimi spotkać, ale zwyczajnie nie mam na to ochoty, bo jest mi przykro ze względu na ich stosunek do mojego związku i tego, że codziennie muszę się widzieć z facetem (nie mieszkamy razem). Wiem, że mnie obgadują za moimi plecami i jestem zniechęcona. Czasami wychodzę z nimi sama, ale nie są to raczej imprezy, bo mój facet jest zazdrosny, ponieważ na tych domówkach przeważnie jest mój były. Więc mu się nie dziwię, a one tego nie rozumieją i rzucają teksty w stylu "jakim prawem on Ci zabrania?" Przecież to nie chodzi o to, że zabrania, chodzi o wzajemny szacunek. Szanuję jego uczucia i obawy i nie chcę, żeby się martwił. Co Wy o tym myślicie?
Dodam, że obie przyjaciółki są imprezowymi singielkami i ja pierwsza się wyłamałam.