Kobietki nie wiem co mam robić. Wydaję mi się, że ostatnio za często kłócę się z narzeczonym i to o głupoty. Niby po kłótni szybko się pogodzimy, ale pamiętam, że na początku znajomości tego nie było. Jesteśmy 4 lata i boję się, że przez to Nasz związek się rozpadnie.
Główny przyczyna kłótni to mój żal do faceta, że trochę jest tak jakby "sknerą". Nigdy mi na kasie nie zależało. Chciałabym po prostu, żeby raz na jakiś czas zrobił mi niespodziankę, kupił mi coś fajnego, albo gdzieś pojechał ze mną. Rozmawiałam nieraz o tym z nim.On mówi, że miałam sobie bogatszego faceta poszukać i myśli, że mi teraz zależy na kasie. Jest to przykre. Mi chodzi o mały drobiazg raz na jakiś czas. Niektóre koleżanki co chwilę jadą tu do kina, facet im coś w galerii kupi, a ja tak nie mam i trochę im tego zazdroszczę. Druga sprawa mój brat ma firmę i widzę jak ma moja przyszła bratówka. Nie wiem czy to nie ma wpływu na mnie. Może trochę jej zazdroszczę, że brat jej zawsze coś kupi, a ja muszę liczyć tylko na siebie. Jak sobie coś kupię to mój facet mi mówi, że kupuję pierdoły ciągle. Chcę kupić sukienkę na wesele brata to mój narzeczony mi mówi czemu sobie nie wezmę sukienki ze studniówki, że po co tyle kasy wywalać. Ona nie jest stosowna dla świadkowej i nie umiem mu takie rzeczy tłumaczyć.
Kocham go, ale nie mam już czasem sił do tych sprzeczek. Pracę ma i zarabia, więc nie wiem w czym tkwi problem. On też wie, że mój brat ma lepszą sytuację i na pewno się domyśla, że ja też bym tak chciała.
Myślicie, że to może być początek końca? Te ciągłe sprzeczki? Czy da się nauczyć z tym żyć i walczyć?