Cześć, od ok 5miesięcy spotykam się i jestem ze swoim chłopakiem. Jest on idealnie o 3 lata odemnie starszy, jest kochany, troskliwy, wyrozumiały, opiekuńczy i mogła bym tak wypisywać bez końca.. Jest nie tylko moim chłopakiem ale również przyjacielem którego moge się poradzić, wygadać i porozmawiać o czymś ważnym dla mnie. Niestety jest jedna rzecz która wciąż nie daje mi spokoju i nie wiem co moge z tym zrobić, czy to coś onanza, czy to coś ze mną jest nie tak. Mianowicie chodzi o to, że wstydze się tego jak wygląda. Nie jest zaprzystojnym chłopakiem a na dodatek miał niedawno wypadek z okiem i nie wygląda ono tak samo jak te drugie. Mówiąc że wstydze się jego wyglądu mam namyśli tylko twarz bo sylwetke ma normalną, nawet w miarę umięśnioną. Zastanawiałam się nad tym aby zaproponować mu "zwolnienie tempa" tzn chwilowe przejście na relacje wyłącznie przyjacielską ale to niestety wiąże się z dużym ryzykiem. Chodzi o to, że mój chłopak jest po wielu różnych i mocnych przejściach. Jest uzależniony od alkoholu i narkotyków (obecnie jest w abstynencji 3letniej) pochodzi z bardzo biednej rodziny w której pito, ćpano, bito go gdy był maly. Ma również nie zaciekawą sytuacje prawną i rodzinną a na dodatek kilka tygodni temu zmarł mu ojciec. Pisze to wszystko dla tego aby pokazać jak bardzo ryzykowny jest każdy mój ruch ale nie chciała bym być nieuczciwa wobec niego i czuje sie podle myśląc w ten sposób. Nie moge uwierzyć w to jaka jestem płytka. Wychodząc z nim do kościoła czy na spacer, modle się tylko o to by nie spotkać żadnej znajomej osoby. (on jest z innego miasta) Podobno jak się kogoś kocha to niezwraca się uwagi na wygląd i niema znaczenia opinia innych ale ja tak strasznie się go wstydze. On powtarza mi za każdym razem gdy się spotykamy, że bardzo mu na mnie zależy, że jestem jedyną osobą którą ma , że jestem dla niego całym światem i to dzięki mnie jego życie wkońcu ma dla niego jakąś wartość.
On również jest dla mnie bardzo ważną osobą i nie wybaczyła bym sobie gdyby przeze mnie miał wrócić do nałogu albo zrobić sobie krzywdę. Naprawdę nie wiem co mam robić...