Sama nie wiem jak to rozwiązać... Może któraś z was udzieli jakiejś "podpowiedzi". Otóż od lutego jestem w związku z chłopakiem, powiedzmy, że po przejściach - dowiedziałam się o tym dopiero jakiś czas po tym, jak zaczęliśmy ze sobą być. Czuję, że nie traktuje mnie tak, jak prawdziwy facet powinien traktować kogoś, kogo kocha. Bo on twierdzi, że mnie kocha - ale wg nie potrafi mi tego w żaden sposób okazać. Nigdy nie usłyszałam od niego żadnego komplementu - chyba że po udanym seksie, albo jak za dużo wypije. A o kobietach wypowiada się ogólnikowo, że wszystkie są takie same itp... Pochodzimy z różnych miast, ale w jednym studiujemy. W czasie euro 2012 on pracował, potem nie miał siły i ochoty wychodzić ze mną na mecze (a ja nie ukrywam, że piłka nożna to moja pasja i euro było dla mnie mega wydarzeniem), dlatego mieliśmy spięcie w związku - bo on robił mi wyrzuty, jak poszłam sama do strefy kibica. Byłam na niego strasznie zła. Podczas jednego z meczy poznałam pewnego chłopaka, jak potem okazało się - w rzeczywistości mieszkał blisko mojej rodzinnej miejscowości. Wiem, że pewnie zaraz sobie pomyślicie "ma chłopaka, a ogląda się za innymi", ale coś wtedy we mnie pękło, ten gość spodobał mi się w pierwszej chwili, gdy go zobaczyłam. Był bardzo miłym towarzyszem tego wieczoru. Nie wymieniliśmy się numerami ani żadnym innym kontaktem. Lecz po tygodniu spotkaliśmy się przypadkiem w centrum handlowym. Nadal nie układało się dobrze między mną a moim chłopakiem, więc dałam się wyciągnąć na spacer. Potem coraz częściej rozmawialiśmy i się spotykaliśmy, poznałam jego młodszą siostrę i jego problemy - chłopak się bardzo przede mną otworzył, mnie nie pytał o nic, o czym nie chciałam mówić. Do żadnego zbliżenia między nami nie doszło. Po wakacjach wyjechał do Londynu. Ja zerwałam kontakt, żeby móc skupić się na budowaniu związku z moim facetem, tylko, że tu ciągle coś się psuje... I już naprawdę nie wiem czy jest sens nas tym pracować - czasem mam wrażenie, że on ma rozdwojenie jaźni, bo w jednej minucie wszystko jest ok, a w kolejnej już nie - i twierdzi, że nie wie czy może mi ufać... A Przemek, ten z Londynu, mimo to, że ja nie daje znaku życia pisze regularnie, próbuje dzwonić, twierdzi, że mimo odległości zależy mu na mnie. Za miesiąc wraca do Polski, już na stałe... A ja nie wiem co robić - czy warto budować związek z dotychczasowym facetem, który boi się zaufać? Czy skończyć to i zobaczyć jak rozwinie się sprawa z Przemkiem?
Przepraszam - pewnie napisałam to dość chaotycznie, ale jeżeli ktoś z was dotrwa do końca i to przeczyta - to proszę, niech się wypowie, bo ja już nie wiem, jak to rozegrać...