No właśnie... Damn, ja nie wiem jak to możliwe :/
Nasz związek jest chyba dość normalny... Oczywiście rozpoczął się motylami w brzuchu, namiętnością i pełnymi uniesień chwilami półtora roku temu... po pół roku wszystko jakby zaczęło gasnąć... Niby było miło, niby oboje się kochaliśmy, ale sytuacja w łóżku zaczęła się diametralnie zmieniać... Seks kilka razy w tygodniu zamienił się na kilka razy w miesiącu, po czym od kilku miesięcy nie mogę na niego liczyć nawet raz w miesiącu...
Ok... Mieszkamy razem, wiem, że wtedy pociąg seksualny odrobine się zmienia, ale żeby zniknął całkowicie?. Zawsze uważałam, że jestem atrakcyjną kobietą, widzę to obserwując zachowanie innych mężczyzn... I najgorsze jest to, że nie pomagają prośby, groźby, rozmowy... Nic. Jeżeli już zainicjuje zbliżenie (co udaje mi się bardzo sporadycznie, bo zmęczenie, bo on już zasypia, bo go coś boli, bo bla bla bla milion innych rzeczy), to ja muszę też za przeproszeniem po nim "skakać"... zero namiętności, wysiłku z jego strony... zwykłe mechaniczne ruchy, czuje, jakbym kochała się z robotem zaprogramowanym na wsadź, wyjmij, wsadź, wyjmij, raz na 2 miesiące :/ mam 23 lata, mój partner 26... Jesteśmy młodzi... Nigdy, ale to nigdy nic takiego wcześniej mi się nie zdarzyło, jestem zrozpaczona i sfrustrowana... Wiem, że seks to nie wszystko, ale jego brak odbiera pewność siebie, zabija we mnie powoli całą kobiecość, a nie wiem już sama co mam robić i czym ta sytuacja może być spowodowana... Czy ktoś ju7ż miał taki problem?