Moje dzieciństwo było dosyć ciekawe... Byłam taką małą, nieznośną dziewczynką z blond czupryną na głowie, z charakterem niegrzecznego chłopczyka
Miałam kilku znajomych na osiedlu, w większości chłopaków... "Szlajałam" się z nimi do 19, bawiliśmy się w ślepca, w pomidora, bieganego, chowanego, "raz dwa trzy, Baba Jaga patrzy"... Z dziewczynami chodziłam na skakankę i urządzałyśmy zawody, która najdłużej będzie skakała
Pamiętam, jak byłam za psami... Wszystkie psy na osiedlu mnie znały i ich właściciele też.. Wyprowadzałam jednego pieska, który mieszkał bramę dalej ode mnie... Piękny kundelek z czarnym marszczonym pyszczkiem- Pimpek. Ojjj, jak ja go kochałam, a jak bardzo on kochał mnie... Gdy mnie widział, biegł z radością w oczach, skakał i merdał ogonkiem. Wychodziłam z nim na dwór codziennie... Jego właściciele nie byli dobrymi ludźmi, bili go, wypuszczali go na dwór nawet na całą noc... Tak mi go żal było... Wkrótce potem gdy wypuszczali go na dwór, Pimpuś nie wiem jak, ale dostawał się do mojej bramy, wchodził na 5 piętro gdzie mieszkam, siedział na wycieraczce i drapał w drzwi. Czekał aż wyjdę i go przywitam... Bardzo go kochałam.. I tak, upłynęły 4 lata, a ja i Pimpuś to była "nierozłączna para".
Któregoś dnia, gdy zapukałam do drzwi domu gdzie mieszkał Pimpek. Nikt nie otworzył. I tak przez kilka dni. Po Pimpku nie było śladu... W końcu zobaczyłam właściciela Pimpka, okazało się, że przyjechał tylko na chwilę zabrać rzeczy... Dowiedziałam się, że wyprowadzają się na wieś gdzie Pimpek się urodził. Najgorsze było to, że... Pimpek nie żyje, nigdy tego nie zapomnę. Powiedzieli mi, że jechali z nim na wiochę, a Pimpek drapał w szybę i próbował za wszelką cenę wyskoczyć z auta... W końcu wyskoczył i biegł ile miał siły w łapkach, byle pobiec do mnie, pożegnać się, lub zostać ze mną na zawsze...
Niestety wpadł pod ciężarówkę... Obwiniałam się kilka lat za to wszystko i obwiniam nadal,nigdy go nie zapomnę, a najgorsze jest to, że on zginął w tak tragiczny sposób żeby spotkać się ze mną, i "być" ze mną na dobre i złe... a jeszcze gorsze od tego jest to, że się z nim nie pożegnałam, a w ostatnich dniach byłam dla niego złą, i wredną jędzą...
Dobra nie będę Was zanudzać moimi smętami, więc może coś z weselszych okresów mojego dzieciństwa.
Większość czasu spędzałam z moimi starszymi siostrami i ich przyjaciółką.. Spotkało Nas wiele śmiesznych przygód, moja najstarsza siostra jest z natury straszną niezdarą i tak zostało jej do tej pory mimo, że ma męża i dzidziusia. Nadal jest mało rozgarnięta i przytrafiają się jej same porażki.
Byłyśmy kiedyś za moim domem, siostra odprawiała rytuał duchów z jakiejś wielkiej księgi, którą nie mam pojęcia skąd wytrzasnęła
Pamiętam jak patyk który lezał na ziemi, uniósł się. Tego nigdy nie zapomnę i moje siostry też nie
. Nie wiem jak to się stało, to było niesamowite.
Ja, z natury jak to mówiłam byłam okropną chłopaczycą... Pamiętam jak brałam już dosyć stare psie niespodzianki do rąk i rzucałam nimi w siostry i ich przyjaciółkę
Albo pisałam nimi po chodniku, myśląc że to kreda.
Żeby opisać wszystko co się działo w moim życiu gdy byłam dzieckiem i ile śmiesznych rzeczy Nam się przytrafiło, nie zdążyłabym do wieczora, a Wy miałybyście tyle czytania, że by Wam oczka poodpadały
Dlatego tak w skrócie opisałam kilka moich "przygód" i mam nadzieję, że Was nie zanudziłam hihi .