nie wiedziałam, czy to dobry dział, ale chyba do zdrowia pasuje najbardziej.
Od rozstania z mężem wynajmuję mieszkanie razem z przyjaciółką. Ona akurat zmieniała pracę, szukała mieszkania bliżej, uznałyśmy, że mieszkanie razem to dobra sprawa. Od pół roku wynajmujemy razem wygodne mieszkanie, jest nam tam dobrze. Niestety, moja przyjaciółka ma problem, ona najpierw uważała, że to borderline, a później, że depresja.
Od miesiące chodzi do psychiatry i leczy się środkami psychotropowymi, do tego zaczęła wreszcie, po moich namowach, chodzić do psychologa, na razie ma za sobą jedną wizytę
Jednak wracając do wątku głównego - ona przez większość czasu śpi, nic nie robi albo ogląda głupowate filmy. Nie pracuje, obecnie utrzymują jej rodzice. Niby zmienia zawód i chodzi na studia, ale większość zajęć opuszcza. Ja również chorowałam na depresję, wiem, jaka to ciężka dolegliwość, mam za sobą ciężką walkę o swoje szczęście i zdrowie. Tylko, że po niej nie widać żadnego problemu, jest pogodna, uśmiechnieta, ciągle żartuje - widzialam ją parę przybitą albo smutną - obecny stan nie ma z tym nic wspólnego. Z boku wygląda raczej jak szczęśliwy dzieciak na wakacjach, niż osoba dotknięta jakiśm nieszczęściem. Jej jedynym, realnym problemem jest wplątanie się w związek z facetem, dla którego jest tylko zabawką, a czego ona nie chce zakończyc.
Wracając do sedna: mam wrażenie, że ona się sama krzywdzi, ucieka przed dorosłością, nic nie robiąc. Wybrała łatwiejszą drogę, taką nie wymagają zmian w jej życiu. Nie wiem, jak jej pomóc, bo każdą próbę rozmowy traktuje jak atak. Mieszkanie z nią staje się uciążliwe. Nie sprząta, nie myje naczyń, nie robi zakupów i podkrada mi kosmetyki i jedzenie. Gdy zwracam jej uwagę- jest foch. Jak do niej dotrzeć? Jak pokazać jej, że stacza się powoli po równi pochyłej? A także jak uchronić się przed jej zachowaniem? Bo czasami mam wyrzuty sumienia, że ja wstaje rano do pracy, mam energię, siłę, idę na basen, a ona leży i patrzy na mnie z nienawiścią.