Hej!
Jestemz Grudziądza. spodobałam się chłopakowi z innego miasta.. poznaliśmy się na jednym spotkaniu, a później odezwał się na komórkę i sam znalazł mnie na nk. inteligentny, sympatyczny, mieliśmy mnóstwo tematów do rozmów. Ale pojechał na wakacje.
Po powrocie pojawial się na gg. nie pisał, siedział chwilę, znikał. Zdenerwowałam się i napisałam, że mógłby się odezwać czasem. przestraszył się i znów było dobrze. Planowaliśmy się spotkać (on to wymyślił) i sam na to nalegał, zagadywał, ustalał, dopytywał.
Niestety, nie mógł przyjechać. czułam, że jest mu głupio i przykro, więc nie robiłam wyrzutów.
potem wyjechal drugi raz. Nie pamiętam, kiedy miał wrócić. Ale wyjazd trwał tydzień a już drugi tydzień nie mam od niego znaku życia...
nie wisiałam na nim jak bluszcz, robił aluzje że mu się podobam a kiedy do niego zadzwoniłam i po minucie mnie rozłączyło, oddzwonił i rozmawialiśmy 10 minut na jego koszt. myślę, że jednak mu zależało, choc sam sie nie odzywał.
Najgorsze, żenigdzie go nie ma. 2 tygodnie nie logował się na żadnym portalu, nie napisał smsa, nic się nie dzieje na jego profilach. martwię się.
Wie, że nie jestem nachalna i nie ma sensu się chować, skoro rozmawiamy raz na kilka(naście)dni. zresztą prowadzimy długie rozmowy (po kilka godzin)
nie wiem czy się odezwać, być niekonsekwentna i narzucać się, czy milczeć, dać o sobie zapomnieć i żyć w niewiedzy? Poza tym - czy człowieka można zapomnieć z dnia na dzień?
nie wiem, czy mnie olewa i ma dosyć,
czy się nie pojawia, bo mu głupio, że nie wyszło
czy coś się poważnego stało.
myślałam, że sam się zacznie odzywać. gdyby siedział w necie i robił cokolwiek, to bym olała, bo miałabym pewność, że mnie zlewa. A tak mam mętlik w głowie. POMÓŻCIE BŁAGAM
PS. mało prawdopodobne, że kogos sobie znalazł. jest nieśmiały.