Kochana,
Mi mija drugi miesiąc - i choć to była wielka miłość, z obydwu stron, planowanie przyszłości - była to też pierwsza miłość, ani ja, ani on nie mieliśmy doświadczenia, zabrakło rozmowy, rozjechały się priorytety, wybuchła kłótnia, teoretycznie zerwałam ja, ale to on mnie zostawił, gdy błagałam o szansę.
Pękło mi serce. Nie mogłam, nie potrafiłam dojść do siebie. Nie jadłam, nie spałam, płakałam, piłam i paliłam. Chodziłam jak zombie, nic nie sprawiało mi radości. Chciałam popełnić samobójstwo - tyle dla mnie znaczył. Wyrwano część mnie. Desperacko pragnęłam z nim kontaktu, a kiedy po rozstaniu się widzieliśmy, szybowałam w niebiosach. Mało tego - mieszkaliśmy ze sobą, więc wiedz co czułam, wracając do pustego domu...
Cóż... Dziś patrzę na to trochę inaczej. Żaden mężczyzna nie będzie traktował mnie jako opcji - ja mam być priorytetem. Żaden nie jest wart moich łez. Żaden mój facet po kłótni nie ucieknie do siostry albo kolegów, tylko dzielnie stawi czoło problemom.
Nie jest łatwo, bo wciąż go kocham. I najgorsze to pogodzić się ze świadomością, że on też Ciebie kochał, że byliście tak szczęśliwi... Twoja historia przypomina mi moją: zapewnienia o wielkiej miłości, świetny seks, plany na przyszłość, nic nie zapowiada najgorszego - i bum. Ty tylko powiedziałaś, że czasem się kłóciliście - my nigdy, nie było o co i nie było powodu. Po pierwszej sprzeczce chłopak z torbami pojechał do siostry, wtedy wrócił. Po drugim nieporozumieniu, kiedy nawet się nie pokłóciliśmy, bo wyszedł się ponoć przejść, a wylądował u kolegów - już nie wrócił.
Zastanów się, warto? Boli i boleć będzie. Nawet kiedy spotkasz go za parę lat, zaboli. Zostanie sentyment, może jakaś iskierka. Ale znajdziesz kogoś, kto nie będzie mówił - kto zrobi. Kto, kiedy zaczniesz krzyczeć, przytuli Cię. Kto będzie się Tobą interesował i stawiał na piedestale.
Każda taka sytuacja wzbogaca nas o doświadczenie - wykorzystaj to
Trzymam za Ciebie kciuki, byś szybko doszła do siebie