Witam Wszystkich bardzo serdecznie!
Jestem nowa na forum, ale już zauważyłam, że jest sporo wątków o rozstaniach. Jednak chciałam opisać tu swój przypadek.
Swojego byłego chłopaka poznałam na dyskotece, nie miałam wtedy 18 lat. Zauroczył mnie całym sobą. Zaczeliśmy się spotykać. I tak minęło 3 lata. Zwykłe zauroczenie przerodziło się w miłość, wielką miłość. Kochałam go, wierzyłam mu. Był dla mnie najbliższą osobą na całym świecie. Mogłam mu wszystko powiedzieć, wiedziałam, że z każdym problem mi pomoże. Ja też czułam się kochana. Kłóciliśmy się jak w każdym w związku. Studiuję w innym mieście, ale w weekendy wracałam do niego. I tak wróciłam w jakiś weekend do domu, spotkaliśmy się i pokłóciliśmy. Odwiózł mnie do domu. Poprosiłam, żeby napisał smsa jak dojedzie do domu. Obiecał, że tak zrobił. I........? Odjechał i już nigdy więcej się nie odezwał. Następnego dnia nieświadoma niczego pisałam, do niego, dzwoniłam, martwiłam się. Zadzwoniłam od taty z telefonu, odebrał. I wtedy było dla mnie wszystko jasne. Zaczęła się rozpacz. Płakałam tydzień, miesiąc. Próbowałam się jakoś skontaktować. Bez skutku. Słyszałam od wspólnych znajomych, że wspomina mnie, że żałuje. Tylko co z tego? Potem dzwonił do mnie, ale wtedy ja uniosłam się honorem i nie odebrałam. Spotkałam go kiedyś na tej samej dyskotece na której go poznałam. Niestety trochę alkoholu dodało mi odwagi i podeszłam do niego prosząc o rozmowę. Pytałam czemu to zrobił. Stwierdził, że jak bede miała chłopaka to zrozumiem. Zaczął się śmiać mi w twarz, niestety emocje mnie poniosły i go uderzyłam. Potem dzwonił, nazwał mnie "szmatą". Nie zabolało nawet, bo nigdy się za taką nie uważałam. Niedługo mija rok jak mnie zostawił, a ja dalej się z tym nie pogodziłam. Próbowałam być z kimś innym, ale nie wyszło z mojej winy. Cały czas były porównania do mojego byłego. W swojej głowie stworzyłam obraz mojego byłego- ideała. Zapomniałam wszystko co złe, pamiętam tylko to co z nim przeżyłam dobrego. I to chyba źle. Nie był ideałem, wmówiłam to sobie teraz. Skasowałam nasze zdjęcia, odcięłam się od naszych wspólnych znajomych, bo każda informacja o nim kończyła się płaczem. Ale teraz w dobie facebooka nie da się kompletnie odciąć od wszystkiego. Nie powiem, bo teraz jest lepiej. Ale słyszę piosnkę, której razem słuchaliśmy-płaczę. Rzadziej niż kiedyś, ale jednak. Boję się, że już nigdy nie dam rady być z kimś innym. Bardzo boli mnie to, że nie potraktował mnie poważnie i nie powiedział jak dorosły facet, że to koniec.
Przepraszam, że tak się rozpisałam. Mam nadzieję, że ktokolwiek mi coś doradzi.