Oj co tu ta cichutko??
Sie troche porobiło, poczytałam piąte przez dziesiąte...
Ale ja nie o tym.
Mój tato miał w czwartek operacje. trwała 11h, ponoć ten guz tak wielki jak berlin, operacja bardzo ciężka tak powiedzial nam lekarz. Jednak usunął go w całości. Tak tu jest plus. Po wybudzeniu sie tata był nie do poznania. Usmiechał sie rozmawial, kojarzył fakty, wiedział kim jesteśmy. Jednak nie długo, bo od soboty zmiana o 180 stopni... Agresja, nerwy, przekleństwa, majaki. Wczoraj musieli go przywiązać do łóżka, bo wstawał i uciekał a ma kategoryczny zakaz wstawania, bo może znowu wylądować na bloku. Mama załamana, ja sie trzymam, bo jak obie zaczniemy ryczeć i panikować to amba. Pocieszam mamę, sama wierze że to się zmieni. W końcu to nie było wycięcie migdałków, także trzeba być cierpliwym.
Lekarz tez powiedział że takie zachowanie jest bardzo często po takiej operacji. Trzeba czekać. Dzisiaj ponoć lepiej jak mama mi dzwonila. Sam się ogolil, zjadł śniadanie i nocka bez przebojów. Zobaczymy co będzie dalej...
Przesylam wam zdjęcie mojego łobuza, za nie całe 3 tyg kończymy roczek. Mialam szykować imprezę a jak na razie jestem w rosole....
https://zapodaj.net/7efb768c32d39.jpg.htmlpozdrawiamy !!