Hej!
Trochę się pożalę (przepraszam!), no i poproszę o radę.
Moim problemem - właściwie od dawna - jest totalny brak życia osobistego. Nie jestem jakąś "przylepą", która musi cały czas być między ludźmi, ale człowiek jest przecież "zwierzątkiem stadnym" i niestety brakuje mi jakiegoś kontaktu z innymi.
Nie mam przyjaciół, faceta - to drugie "uwiera" mnie najbardziej
Praktycznie to nie mam nawet z kim wyjść na przysłowiowe piwo, z kim pojechać na weekend, a - jako że jestem studentką i akurat nie potrzebuję szukać pracy na wakacje - mam przed sobą 3 miesiące nudy (poza pisaniem pracy licencjackiej, ale przecież cały czas nie będę pisać).
Pewnie powodem braku przyjaciół jest to, że jestem trochę pedantką i kujonicą, ale studiuję dwa kierunki i naprawdę zależy mi na dobrych wynikach. Ostatnio nawet jedna dziewczyna z mojej grupy powiedziała: "ona jest tak nudna, jak te ustawy, które ciągle czyta". Usłyszałam to przez przypadek, dziewczyna zrobiła się czerwona. Nie przepadam za nią, nie mam o niej zbyt wysokiego mniemania (mam powody), ale jednak zrobiło mi się przykro, pewnie dlatego, że wiem, że to prawda. Kiedyś udzielałam się politycznie i nie było tak źle, integracje, imprezy, spotkania przy piwie. Ale teraz, z racji innych poglądów, odeszłam i jestem już "politycznie zbędna", więc znajomi o mnie zapomnieli.
Jestem członkiem koła naukowego, ale spotkania raz na miesiąc to jednak nie jest wielkie zapełnienie życia osobistego.
Powodem tego, że jestem sama (czytaj: bez faceta) jest pewnie to, że "wybrzydzam", no i nie potrafię się zakochać tak szybko. Było paru, którzy chcieli się umówić - tylko w jednym przypadku żałuję, że nie skorzystałam, ale może to i lepiej, bo to kolega z grupy i różnie mogło się skończyć. Ale brakuje mi jego dzwonienia - świetnie mi się z nim rozmawiało, ale jak z kumplem. Teraz ma dziewczynę i o "kumpeli" już nie pamięta. Tylko jeden jedyny raz, jak jego dziewczyna wyjechała, wyskoczyliśmy na piwo i do muzeum.
Nie mam właściwie żadnego hobby, nie pracuję (przy 2 kierunkach stacjonarnych byłoby to niemożliwe) - kiedyś interesowałam się polityką, ale to środowisko wykończyło mnie psychicznie i odeszłam. No, chyba że za hobby uznamy bieganie i prawo konsytucyjne (które uwielbiam) - to tak, mam hobby. Ale w oczach innych wygląda to pewnie żałośnie.
W roku akademickim, w trakcie zaliczania kolokwiów i egzaminów, częściej o tym wszystkim zapominam.
Ale... aż się boję wakacji. Zgniję w domu w 3 miesiące, zupełnie sama. Mocno się to wtedy odczuwa i mocno to boli.
I pytanie - jak to zmienić???
No i jeszcze o jednym zapomniałam - mam 21 lat, nigdy nie byłam w związku. Tracę przez to pewność siebie, wydaje mi się, że jestem za brzydka, za gruba (51 kg/162 cm, za głupia. Jakiś koszmar.