Witam,
jestem tu nowa... szukałam w internecie miejsca gdzie mogę się wygadać... Chodzi o to, że szukam osób któe były w podobnej syuacji jak ja, może będzie mi raźniej przez to przejść.
Odeszłam od męża, wzięłam ze sobą 2 letniego syna.... po tygodniu, mąż zadzwonił w niedzielę i poprosił o możliwość spaceru z synem, zgodziłam się ( i to był mój błąd). Spacer był około 2h po czym mąż wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i wsadził syna do samochodu, zamknął się z nim i powiedział, że albo wracam do niego albo on zabiera małego. Powiedziałam, że nie wróce i że ma oddać dziecko, wtedy on wrzucił wsteczny i ruszył z miejsca przy okazji potrącając mnie. Pojechał. Zadzwoniłam na policję, ale oczywiście policja nic nie może, bo on ma takie samo do dziecka jak ja.
W poniedziałek poszłam do adwokata. Pani mecenas poradziła żeby szybko składać wniosek o ustalenie miejsca przebywania syna przy mnie i od razu o zabezpieczenie miejsca jego pobytu przy mnie do czasu rozprawy.Tak więc zrobiłam. Czekałam dwa dni na decyzję sędziny i wydała opinię, że chce wywiadu kuratora u mnie i u męża. Dziś był u mnie kurator, wydaje mi się, że wszystko jest ok. Nie wiem czego mogę spodziewać się po wizycie u męża i ogólnie po tych wszystkich opiniach. Bardzo chętnie skontaktuję się z kimś kto jest w podobnej sytuacji.
Nie mogę znieść, że moje dziecko jest z nim a nie ze mną, czekam aż ten horror się skończy ale te wszystkie urzędowe sprawy się tak ciągną. Co z tego że mogę zobaczyć dziecko przez 2h dziennie, jak nie mogę znieść tego jak płacze za mną kiedy musze wyjść a on tam zostaje. To jest małe dziecko....
A policja nic nie moża....
Musze czekać na tą opinię...
A czas tak strasznie się ciągnie.
P.S.Nie mogę zostać z synem u męża bo on mi nie pozwala.