Witam Was "kafeterianki" postanowiłoam napisac i podzielic się z Wami swoimi troskami bo byc może któraś z Was mnie zrozumie, moze doradzi...
Od 2005 roku, kiedy urodziłam synka moje pozycie małzeńskie układało sie coraz gorzej - mąż wolał wychodzic na piwo lub co gorsza mocniejsze trunki niz spedzac czas za mna i z dzieckiem... Wiecznie wychodzil i wiecznie go nie było.... Z czasem poczucie samotnosci i bezradnosci coraz bardziej bolało... Z poczatkiem 2007 roku postanowiłam ze to juz definitywny koniec bo nie ma sensu tak dalej zyc, po co sie wiecznie zamartwiac i po co dziecko ma na codzien widziec ojca alkoholika... Wniosłam sprawe o rozwód. Pomimo ze on zgodził sie rozwiazac nasze małzenstwo za porozumieniem stron to trwalo to jednak troche... Żyłam sama z Dzieckiem, nie szukalam miłosci na sile, nie szukałam pocieszenia. Aż w grudniu 2008 roku napisal do mnie mezczyzna ktorego znalam lecz tylko z widzenia. Pisalismy długo to było tak wciagajace, potem zadzwonilam do niego, spotkalismy sie. Zauroczył mnie soba, pokochalam go a on pokochal mnie i moje dziecko. Pojechalismy razem na wakacje, potem na sylwestra w góry i tam po raz pierwszy synek powiedzial do niego TATUSIU!!! Widzialam łzy w jego oczach. Było nam cudownie, mowil ze kocha jak nigdy nikogo nie kochał, ze jestem ta jedyna i na całe zycie, ze tylko śmierc nas rozłaczy. Owszem był zazdrosny, sprawdzal kontrolowal ale ja wiedzialm ze to z milosci, ze boi sie mnie stracic. Az ostatniej soboty nie odezwał sie, w telefonie zapanowala zupełna cisza. Kiedy w niedziele sie do niego dodzwonilam powiedzial ze jest koniec, ze nie ma juz nas... Nie pojmuje tego, nie umiem sobie z tym poradzic. Co moglo sie stac??? Przeciez był typem czlowieka ktory zawsze pytal, zawsze nawet czasem klotnia mosial wyjasnic wszelkie niescislosci a nagle zupelna cisza.... Pisalam, dzwonilam ale zablokowal moj numer... Wczoraj jeszcze na gg mi odpisal zebym nie pisala wiecej... Wiem ze cos musialo sie wydarzyc... Ale nie potrafie zrozumiec co i dlaczego wyrzucił mnie tak poprostu jak śmiecia... Bardzo mi na nim zalezy, wybaczyłam mu wszystko i zrobiłabym dla niego naprawde wszystko zeby tylko stanal w moich drzwiach. Tak strasznie mocno za nim tesknie!!!! Od tygodnia nie jem, nie piję nie spie a nawet do pracy nie chodze... Jestem zamyslona, kazda rzecz, kazdy kat przypomina mi o nim... Dziecko pyta kiedy TATUS przyjedzie????