Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Co zrobić w trudnych chwilach? Jak stworzyć udany związek? Co denerwuje nas w mężczyznach? Czy kobiety są z Wenus a faceci z Marsa? Na te i inne pytania możemy porozmawiać właśnie w tym dziale.

Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Irivien » 21 lip 2014, o 02:21

Hej ;-)
Wybaczcie, że bez oficjalnego powitania, ale jestem trochę roztrzęsiona do tej pory, aż nie wiem, od czego zacząć.
Jestem -a może lepiej powiedzieć-byłam? w związku z chłopakiem od półtorej roku. Planowaliśmy ślub, miałam projekty sukni ślubnej zrobione przez przyjaciółkę, on wybierał już pierścionek zaręczynowy. Wszystko wydawałoby sie w porządku, gdyby nie fakt, że jestem silnie związana ze światem wirtualnym. Od czasu do czasu jeżdże na tzw. "zloty", organizowane przez społeczności z pewnego forum, czy jednej gry. Z ludźmi z owych znam się od 5-7 lat i uwielbiam nasze spotkania. Na początku zwiazku wydawałoby się, że wszystko jest w porządku jednak z czasem okazało się, że nie. Pierwsza poważniejsza awantura na ten temat miała miejsce w grudniu - sama już nie pamietam, o co dokładnie chodziło, chyba o to, ze wieczorem usiadłam na chwilę na forum. Było to w przeddzień wigilii- pierwszej w moim życiu, na która zaprosiłam Ukochanego [co moze świadczyć o tym, jak poważnie do tego podchodziłam]. Afera była tak silna, że, dojechawszy na miejsce, usłyszałam, ze on nigdzie ze mną nie idzie. Do domu trafiłam zaryczana niesamowicie, rodzice nie wiedzieli, co się dzieje, wszystkim się nosy pokwasiły. W końcu po moich namolnych prośbach On zjawił się u mnie, rozmawialiśmy długo, obiecał, ze będzie walczył z tą zazdroscią. Wigilię spędziliśmy razem, ja wtulona w jego ramię.

Wcześniej w grudniu wyszło na jaw, że przez ten czas bardzo mnie okłamywał - zanim sie zwiazaliśmy wział kredyt [o jego wielkości również mnie kłamie], o którym nie chciał mi powiedzieć, "bo costam" [jak mniemam, jego zewnątrzsterwony system wartosci nie zniósłby takiego "poniżenia", wynikającego z przyznania się, ze z czymś sobie nie radzi]. Na przełomie pazdziernik/grudzien żyłam w stałej rozsypce, choć niczego nie dawałam po sobie poznać. Jego "przepadnięta" wypłata z miejsca pracy, w którym długo nie wytrzymał, wizyty w sądzie, które rzekomo miały miejsce, a nie zgadzały się szczegóły, rozmowy, podczas których wychodził z pokoju, toczące sie niemal szeptem... To powodowało, ze dostawałam apopleksji. W końcu, po naprawdę silnym przyciśnięciu go - przyznał się. Wpadłam w histerię [to z kolei mój typowy "mechanizm obronny", kiedy sobie z czymś nie radzę] i zalałam się łzami. Pomijając fakt, że to z moich i mamy pieniędzy został nam wtedy wynajęty pokój i że to ja utrzymywałam nas przez te miesiace - gdybym wiedziała o tym od początku, inaczej rozłożyłabym dostępne fundusze. Zarabiajac w okresie wakacyjnym 5zł/h nie byłoby tego dużo, ale odmawiajac sobie fundowania nam piwa, fajek, wyjazdów, czy kupowania sobie gorsetu/tabletu, na pewno udałoby mi sie jakoś pomoc go odciązyć. Rozmawialiśmy wtedy o tym, obiecywał nigdy wiecej mnie nie okłamywać i wydawał się mocno poruszony całą sytuacją. Mimo świadomości, że ściemnia mnie z wielkością zaciagniętej pożyczki, odpuściłam. Mam w końcu świadomość, ze jakieśtam tajemnice każdy musi mieć.
Niestety, jego walka była ciezka. Wielokrotnie poważał moją miłosć, twierdził, że ma problemy z zaufaniem, nie potrafi "nie mieć podejrzeń". Sugerował mi, mniej lub bardziej, delikatnie, ze ktoś inny może spodobać mi się bardziej, niż on Kiedy w styczniu pojechałam oglądać w sali kinowej filmy z forumowej wersji "survivor" nie miałam chwili spokoju. SMS, telefony z wyrzutami skutecznie psuły mi wyjazd - podobnie było podczas mojej wizyty u wspomnianej przyjaciółki. W sumie wiecej wisiałam na telefonie z Nim, niż rozmawiając z nią.
Podobne sytuacje miały miejsce często. Awantury, ze nie odbieram od niego telefonu, kiedy jestem w rodzinnej miejscowości [ciezko jest odbierać przez sen :-)], że za powoli odpisuję [nie wiszę na telefonie, kiedy np. plotkuję z mamą] i tak dalej.

Najciężej było na przełomie kwietnia/maja. Przez jeden z takich cyrków w przeddzien egzaminu, bardzo dla mnie ważnego, z psychologii sądowej, nieomal jej nie oblałam. Mimo, że jestem pasjonatką tej tematyki, egzamin zdałąm na marną trójczynę. Znajaca mnie wykładowczyni przy wpisach kilkukrotnie pytała mnie, co się ze mną stało. Mieliśmy razem pojechać na święta Wielkanocne do mojej mamy - zawirowania w jej życiu sprawiły, że przeniosła się do innego miasta- szczegóły są tu raczej mało istotne :-), jednak w przeddzien pożarliśmy się o coś i ostatecznie pojechałam sama. Wielkanoc przepłakałam bardziej, niż Wigilię, jednak jednocześnie nie mogłam nie skorzystac z "okazji" i spotkałam się z dwójką znajomych - jednym niewidzianym 3, drugim-5 lat. Podczas tej wizyty prawie pogodziliśmy się przez telefon, jednak informacja o wypadziw z kumplem do parku wywołała u Niego atak agresji. Zostałam puszczalską dziwką tylko dlatego, ze ośmieliłam się spotkać z kumplem. W PARKU! Wiec pewnie się kur...łam po krzaczorach.
Przeniosłam wtedy rzeczy do pokoju obok - problemy finansowe nie pozwoliły mi się "odseparowac" bardziej. Zaraz potem wyjechałam do Krakowa na zlot. Wściekła na to, co powiedział, miałam wielką ochotę... puścić go kantem. Naprawdę. Żeby, skoro cały czas mnie o to posądza, miał k'temu podwaliny. Jednak, mimo planu i obranego "celu"- nie byłam w stanie. Myśl o zdradzeniu go dosłownie paraliżowała mi psychikę. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że jest to niesamowicie bolesne. Wyjazd do krakowa również okraszony był telefonami, w których mnie wyzywał i SMSami, gdzie insynuował, że kontynuuję branie tabletek anty, żeby móc się swobodnie puszczać. O wszystkim tym opowiedziałam mu po powrocie. Nie przyjął tego spokojnie, praktycznie się rozstaliśmy. Miałam już plany wyjechania do mamy na stałe, jednak- ZNÓW- pogodziliśmy się. Pozornie, bowiem okazało się, że on, w celu sprawdzenia mojej wiarygodności WSZEDŁ NA MOJEGO FEJSBUKA i czytał moje prywatne wiadomości. Zupełnie tak samo, jak mój ex, który, zdradzając mnie co chwilę, notorycznie mnie sprawdzał. Nie odzywałam się do neigo kilka dni. Jednak - nie wytrzymałam długo. Byłam silnie uzależniona od jego dotyku, oddechu, obecności... Po dłuuuuuugich rozmowach wróciliśmy do siebie. mimo to zostałam w osobnym pokoju. To był cudowny okres. Z perspektywy czasu - istna sielanka, typowy "miesiąc miodowy". W międzyczasie ja "zafundowałam sobie" terapię u jednej z psycholog, wykładajacych na naszej uczelni i zajmujących się problemami w związku. Był to cykl kilku spotkań, możliwy ze wzgledu na to, że nie miałam już z nią zajęć. Ukochanemu wiele o tym nie mówiłam, uznałam, że nie musi wiedzieć o wszystkim. Nieco później spotkałam się z terapeutą w innym mieście - ta wizyta sporo mnie kosztowała ale i sporo mi dała. Wtedy też zaczełam namawiać Ukochanego na terapię. Mimo obietnic, że na nią pójdzie [serio sporo by mu to dało...] nigdy nie podjął w tym celu bardziej stanowczych kroków.
Panował względny spokój, On dostał awans, ja skończyłam studia i rozpoczęłam poszukiwania pracy. Jakoś 2 tygodnie temu Zmieniliśmy mieszkanie na piękną, choć tanią kawalerkę. Po którychś z kolei zakupach, wyjmując pomarańcze z jego torby, do reklamówki przykleiła mi się... koperta. Teraz już dokładnie nie pamiętam nadawcy, jednak miało to na pewno związek z okręgiem poznańskim i sprawą sądową- komorniczą? Jakoś tak to się długodziwnie nazywało. Zesztywniałałam. Skad to sie tam wzięło? On najpierw twierdził, ze nie ma pojecia. Potem, że to jakaś stara koperta - jednak stempel pokazywał początki lipca '14 roku. Kłamał, znów mnie kłamał! Jego ostateczna wersja brzmiała, ze to czerwcowe ponaglenie z sądu, gdyż bank nie odnotował jednej z rat. Ponoć nie mówił mi o tym, bo miałam trudny okres przed obroną pracy dyplomowej, bardzo się stresowałam i nie chciał mi dokładać nerwów. Ponoć koperta tkwiła tam od przed-przeprowadzką. Powiedzcie sami, czy uwierzylibyście w cos takiego? Toż to się kupy nie trzymało! Odpusciłam, jednak w SMSach do przyjaciela napomknęłam, że obawiam się, że Ukochany nie traktuje tej przeprowadzki jako poważnego przełomu w naszym zwiazku, skoro znów mnie okłamuje. Jednocześnie kusiło mnie, żeby zebrać dowody na pochodzenie tej koperty, jednak - trzymałam rece przy sobie.
W miedzyczasie On właściwie pierwszy raz podniósł na mnie rękę - wcześniej podczas kłótni zdarzały nam [głównie mi] wpizody przemocowe, głównie rzucania czymś [również raczej ja]. Raz przy moim napadzie paniki rzucił mnie na łóżko i wygiął ręce tak, że wybił mi łokiec. Wszystkim znajomym dokoła mówiłam, ze "wpadłam w drzwi" - jestem motoryczną kaleką na tyle, że wszyscy wierzyli. Nawet nie 3 dni później wyrzucił [dosłownie] mnie z kuchni. Zrobił to na tyle mocno, że upadłam - prosto na tę skrzywdzoną wzceśniej rękę. Na początku twierdził, że "sama go sprowokowałam" wiec "zasłużylam sobie". Byłam w ciezkim szoku. To nie był Ukochany, jakiego znałam. Jednak po "przemyśleniu sprawy" przyznał się do winy i bardzo mnie przepraszał.
Cóż. We wtorek, wiec niemal tydzien temu, obudził mnie SMS "dlaczego ze mną jestes?" to On pisał z pracy. Ściemniał, że jakiś mój znajomy powiedział mu jak bardzo smaruję Go za plecami. Od początku wiedziałam, ze to gruba ściema, bo nikomu nic nie mówiłam - poza wyżej wspomnianymi wiadomosciami do przyjaciela. Przyciśnięty On, po wytknięciu mu błedów logicznych, przyznał się, ze przeczytał moje SMS. Nie wiem, ile razy wcześniej to robił, jednak do tej całej wiadomosci dorobił sobie historię o tym, że na pewno zdradziłam go w Krakowie, że sypiam z owym przyjacielem, wiec nie można mu ufać, że spier...lił sobie życie przeze mnie. Wpadłam w histerię. Chciałam sie zabić. Czułam, jakby ktoś rozrywał mnie na kawałki bez pardonu- kawałki, które nawet po pamietnych scenach kwietniowo-majowych nawet nie zdążyły się porządnie pozalepiać.. Jako zapłakany strzępek nerwów zadzwoniłąm do mamy. Wyjaśniłam sytuację, powiedziałam, ze chcę sobie zrobić krzywdę. Odwołujac się do resztek mojego rozsądku, mama zorganizowała pieniadze, żebym mogła do niej pojechać. Pozbierać sie było trudno. Musiałam jednak zarezerwowac bilety, a więc udać sie do biblitoeki [brak internetu po przeprowadzce daje sie we znaki :( ], pokazać ludziom. W efekcie nieco się uspokoiłam, a kiedy On wrócił do domu, byłam już spakowana i spokojna - na tyle, na ile może być spokojny człowiek, który choc rzucił palenie, odpala papierosa co 10-30 minut- kupiłam fajki pierwszy raz zeszłych wakacji chyba. Poinformowałam go o swoim wyjezdzie. Był opanowany i zimny, bardzo ironiczny. Kąsał zgryzliwoscią, insynuował zdrady i romanse - to zawsze doprowadzało mnie do łęz. Kiedy jednak okazało sie, ze ten sposób nie działa, zaczęły sie sceny dantejskie. Ukochany wył aż mu smarki z nosa ciekły, wieszał się na mnie i przyklejał, przeklinał na wszystkie świętości, że jest głupi i to się nie powtórzy, że on umrze beze mnie. Tarzał się po łóżku i po podłodze niemal jak opętany. Ja jednak twardo obstawałam przy swoim. W efekcie nawet torbę zaniosł mi na przystanek. Jednak odkąd przyjechałam doswiadczam na przemian epizodów telefonicznej agresji- a to bo wlazł mi na konto forumowe i cośtam przeczytał, ale nie do konca i dosnuł do tego jakieś wieści, a to bo cośtam, z epizodami łez i przeprosin, bo on mnie kocha i mu zależy.
Zupełnie już nie wiem, co robić, czy warto to kontynuować, czy uciekać byle dalej?
Kocham go do szaleństwa i nie wiem, jak poradzę sobie ukłądajac życie bez niego, choć mam świadomośc tego, jak bardzo toksyczna jest ta miłość ;< Chciałabym powiedzieć mu coś, żeby się ogarnął, żeby znów było "jak kiedys"...

Na zakończenie dodam że moje dzieciństwo było bardzo nielekkie. W bardzo młodym wieku spotkało mnie coś, co do tej pory rzutuje na moją psychikę. Efektem było również rozpaczliwe poszukiwanie własnej tożsamości i próby zdefiniowania siebie. W tamtym okresie nieomal przespałam się z obecnie świetnym kumplem. On dobrze znał moją sytuację i pomagał - jakby to ując? przezwyciężyc pewne bariery? Ja jednak zawsze "blokowałam sie" i zwykle kończylo się na płaczu. Bardzo jednak lubiliśmy o tym rozmawiać potem, wspominać i idealizować tamte noce. To również było naprawdę pomocne, powoli uczyłam się wielu rzeczy o damsko-męskich relacjach. Nigdy nie mówiłam o tym Ukochanemu, bo epizody te ustały w '11 roku, a wiec okresie, którego to nie dotyczyło, a mnie i kumpla nie łączyły relacje romantyczne. Obawiam się jednak, że teraz, skoro tyle czasu mu o tym nie mówiłam, z jego tendencjami zrobi z tego naprawdę wielką awanturę i źle się to skończy dla któregoś z nas. A znając jego tendencje do czytania mi pamietników, fejsbuków, SMSów, w końcu pomyśli o sprawdzeniu dysku zewnetrznego, gdzie takie informacje się znajdują. Wiem, że źle zrobiłam, nie będąc z nim do końca szczera, jednak sprawy tego typu to ciężki temat.

Wiem również, że nie wypada zwalać Was przy samej rejestracji taką rozprawką i swoimi problemami, jednak znów jestem w rozsypce ;< Cały pobyt tutaj nie mogę spać spokojnie, nie mogę jeść, nie mogę przestać płakać, kiedy tylko czymś się nie zajmę, zupełnie nie wiem, co robić ;< Cichutko wołam "ratunku!", nieśmiale licząc na pomoc. I obiecuję, że skoro już tu trafiłam - zostanę na dłuzej.
Avatar użytkownika
Irivien
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 24
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 01:13
Lokalizacja: bliżej nieokreślona

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Astra » 21 lip 2014, o 16:06

Z zapartym tchem zaglebilam sie w Twoja dramatyczna wrecz sytuacje.
Az wierzyc sie nie chce , ze tak bardzo dwoje ludzi potrafi sie wzajemnie ranic i dreczyc.
Ale coz milosc , zadawane rany , bol i namietnosc to uczucia ktore bez siebie nie funkcjonuja.
Przyznaje, ze Twoje przezycia to niesamowity material na scenarusz filmowy, gdzie poszukiwanie
drogi wzajemnego porozumienia w imie milosci sa niezwykle wyboiste i najezone kolcami .
Ale to jest wlasnie cena jaka wystawia nam zycie.
Podziwiam Cie za Twoja ,,wieczna,, wytrwalosc ,, i milosne poswiecanie .
Przebaczasz i kochasz i tak w kolko.
Ale sa granice wytrzymalosciowe ktore wyznacza Twoja zadreczona jak zwierzak psychika.
Jestes w spirali namietnosci ktora kreci sie i kreci wlasciwie nie wiadomo w ktore strone.
Wiec tak sobie mysle, ze na dluzsza mete nie dasz rady tak funkcjonowac , bo Twoj psychiczny balagan
wprowadzil totalny chaos i zagubienie w Twoje zycie.
Wobec tego najwyzsza pora przerwac to pasmo awantur , rekoczynow i wybuchow wiecznej zazdrosci.
To nie milosc miedzy wami, ale systematyczne dreczenie i ponizanie .
Twoj partner to ktos ktory tak naprawde nie wie co lub kto jest dla niego wazny.
To egoistyczny typ , nastawiony despotycznie i nawet uzdolniony aktorsko na swoje potrzeby, by Cie
dreczyc i wzbudzac litosc.
To istna farsa .
Przyszlosc z takim niestabilnym i nieodpowiedzialnym czlowiekiem to perspetywa wyjatkowo dramatyczna.
Mysle, ze dla swojego dobra powinnas zakonczyc te piekielna gehenne i wykreslic Go ze swojego
udreczonego zycia.
Twoj partner zachamaowal Cie doslownie w rozwoju i storpedowal wszystko na czym Ci zalezy.
Zdecydowanie musisz sie uwolnic spod jego trujacego wplywu.
Wiem , ze to nie jest latwe i proste, bo darzysz swojego ,,gnebiciela,, miloscia.
Ale rozpaczanie i rozpamietywanie roznych spraw tylko powoduje wiekszy psychiczny rozstroj , dlatego
podejmij konkretnie kroki by uwolnic sie od tego zwiazku.
Bo jesli tego nie zrobisz , to zadreczysz sie .
Nie daj sie , bo lepiej byc samemu anizeli kochac miloscia ktora kopie nam grob. :pisze:
Avatar użytkownika
Astra
Super Gaduła
 
Posty: 1827
Dołączył(a): 22 mar 2014, o 01:28

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez SweetCherry » 23 lip 2014, o 18:04

Witaj,

Po przeczytaniu mam ciarki na plecach, jak można podnieść rękę na kobietę, a później mówić, że sama sobie na to zasłużyła :( . To nie facet, skoro raz podniósł na Ciebie rękę na pewno się to powtórzy i możliwe, że jeszcze bardziej ucierpisz:(. Na dodatek jeszcze Cię okłamuje i kontroluje. Przecież każdy ma prawo do prywatności. Nie daj się tak traktować, zasługujesz na kogoś lepszego, który naprawdę Cię pokocha. Trzymaj się i pozdrawiam :kwiatek
Avatar użytkownika
SweetCherry
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 23
Dołączył(a): 30 cze 2014, o 17:24

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Snajper » 24 lip 2014, o 02:20

Irivien

Przeczytałem uważnie to, o czym opowiedziałaś i jednego jestem pewien. Nie będziesz szczęśliwa z tym mężczyzną. Każdy może popełnić błędy, czasem duże, ale ty dałaś mu wiele szans na naprawienie ich i co z tego wyniknęło ? Nic - chwilowa poprawa, a potem powrót do toksycznego związku.

Jesteś osobą "po przejściach". Potrzebujesz wyrozumiałego, statecznego partnera, który da ci oparcie i zapewni spokojny związek w którym zapomnisz o złej przeszłości i poukładasz swój świat. Będzie wobec ciebie wyrozumiały i czuły. Kogoś, kto będzie w razie potrzeby silny za was dwoje. Silny w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie uda ci się poukładać świata z człowiekiem chorobliwie zazdrosnym, niezrównoważonym i brutalnym. Jestem w związku z kobietą od kilkunastu lat. Czasem było wspaniale, czasem niewesoło, ale nie wyobrażam sobie sytuacji w której doszłoby do rękoczynu. Jeśli już raz zacznie się coś takiego, to zawsze potem jest gorzej.

Na początku zasugerowałaś, że problemy wynikają z tego, że jesteś związana z wirtualnym światem. To nie jest wirtualny świat, skoro spotykasz się w rzeczywistości z ludźmi z forum i lubisz to. To twoi przyjaciele, a związek polega przecież również na wzajemnym zaufaniu, które pozwala spotykać się z przyjaciółmi, bez bzdurnych zarzutów że to natychmiast doprowadzi do zdrady. Mężczyzna z którym byłaś powinien iść do psychologa, a być może psychiatry, jeśli reaguje jak opisałaś na to, że możesz z kimś się przyjaźnić, albo spotykać. Nawet w małżeństwie nikt nie jest niczyją własnością i niewolnikiem, a mam wrażenie, że on chciałby widzieć cię właśnie w tej roli.

Wiem, że nie ma nic łatwiejszego niż udzielanie dobrych rad, których skutków się nie ponosi, ale to że patrzę z zewnątrz na twoje problemy, pozwala mi wyłączyć emocje i być na ile to możliwe obiektywnym. Wiem, że to niełatwe zerwać długo trwający związek, ale zastanów się, czy naprawdę kochasz tego człowieka, czy tylko swoje na jego temat wyobrażenie ? Czy to nie jest tak, że on z czasów, kiedy się poznaliście i było cudownie już nie istnieje ? Istnieje tylko on taki jak teraz. Rozchwiany emocjonalnie, skłonny do przemocy i chorobliwie zazdrosny. Zrób sobie bilans. Spisz na kartce to co przemawia za tym aby z nim być i to jaki poniesiesz tego koszt, bo po raz kolejny będzie traktował cię jak w te złe dni. Oceń ile razy otrzymał szansę i ile razy nic to nie dało, a wtedy po znaku równości uzyskasz procentową szansę na to że jednak się zmieni. Na pewno ta szansa będzie bliska zeru.


Irivien
Wierz mi wszyscy tutaj chcieliby ci pomóc, ale tylko ty możesz sobie pomóc, przecinając ten węzeł bez względu jak bardzo będzie to na początku bolesne. Wierz mi,na pewno potem będzie lepiej, wyciszysz się, a kiedy trafisz na normalnego kochającego cię faceta, świat wyda ci się zupełnie innym i wspaniałym miejscem. Życzę ci tego z całego serca i trzymam za ciebie kciuki :kwiatek
Snajper
Samiec
 
Posty: 789
Dołączył(a): 4 mar 2014, o 08:53
Lokalizacja: z miasta Świętej Wieży

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Irivien » 24 lip 2014, o 13:44

Hej ; )
Astro, przede wszystkim - dziękuję Ci za pierwszego posta. Bałam się, że nikt nie podoła mojej epopeji [tak już mam, że otworzę buzię, to czasem ciezko mi przerwać ^^;]. Chodziłam koło tego, co napisałaś kilka dni i podgryzalam z każdej możliwej strony. I za każdym razem dochodziłam do wniosku, że w bardzo trafnych słowach opisałaś wszystko to, co czuję, a do czego chyba bałam się przyznać sama przed sobą. Przede wszystkim chyba zawiesiłam wzrok na określeniu o jego aktorskim uzdolnieniu i aż mnie ciarki przeszły. Dotarło do mnie, że te nagłe zmiany nastrojów i podejsc do mnie mogły być niczym innym jak próbami okręcenia mnie wokół palca- cholera, udanymi! A ponoc to kobieca domena...

SweetCherry, tak, tego też się boję. Nie tylko w kwestii podnoszenia ręki, ale też inwigilacji. Sama nie wiem, co gorsze ; ) Co prawda nie jest fajnym czytać, że inni również uważają, że taka spirala nie będzie miałą końca, ale przynajmniej pomaga to człowiekowi stanąć na nogi.

Snajperze, posta zaczęłam od świata wirtualnego, bo wg. Niego to własnie to jest problemem. Faktycznie, nie jest najgorzej, kiedy wychodzę na plotki do kumpeli [trochę źle, kiedy idę bez niego na większe spotkanie grupy ze studiów], ale kiedy wyjeżdżam na kilka dni On dostaje szału. To samo mu często mówiłam, że nie chcę dać się zamknac w złotej klatce, bo nei jestem zwierzątkiem hodowlanym, ale o twierdził, ze to przez troskę o mnie i o nas. Fakt faktem, że na początku On był taką moją siłąi oparciem, cudownym księciem na białym koniu. nawet do końca nie wiem, kiedy okazało sie, ze zaczął zamieniać się w złego smoka... I tak, mam świadomosć, że udzielanie dobrych rad jest najłatwiejsze, sama w prywatnym życiu jestem silnie zwiazana z gronem terapeutyczno-psychologicznym, ale nawet wiedza czy doswiadczenie nie uchronią przed pewnymi błędami, bo ciezko popatrzyć na siebie w pełni obiektywnie. Stąd własnie wziął się mój post, liczyłam na Wasze rady i kolokwialnego kopniaka w tyłek, żebym się ogarnęła.

Obecnie wróciłam na naszą starą kawalerkę, w celu spakowania rzeczy. Słyszę to samo, co po każdej kłótni i powiem Wam, ze gdyby nie Wasze posty chyba znów bym się poddała- to takie łatwe, utkwić w kupie - ciepłej, może śmierdzącej,ale przynajmniej znajomej. Dumna jestem z tego, ze po wielokrotnych namowach On dziś idzie na pierwsze spotkanie z terapeutą [zakładając, że, znów, mnie nie okłamuje]. Wydaje Mu się chyba, ze to coś zmieni, że da mu szansę. Ale tak sobie myślę, że nawet, gdybym chciała, on musi najpierw wyleczyć i pokochać siebie, zanim zajmie się drugą osobą.
Od napisania pierwszego posta sprawdził się też mój czarny scenariusz- sięgnął po informacje zapisane na moim dysku zewnętrznym i zrobił mi telefoniczną jatkę o rzeczy, które działy się 5 lat temu. Oczywiście kiedy już wróciłam uwazał, ze to nic takiego, ale to oraz moje odkrycie, że koperta jaką znalazłam to było wezwanie z sądu w związku z niespłacaną długo pożyczką chyba zupełnie go w moich oczach przekreśliły- przynajmniej na chwilę obecną. Bo nie ukrywam,, chciałabym, żeby On wrócił do "dawnego siebie". Żeby w zwiazku potrafił być taki, jak przed nim- mam nadzieję, ze będzie kontynuował swoją terapię i w końcu coś z tego wszystkiego zrozumie, jeśli nie chce słuchać mnie.

Dziękuję Wam bardzo za czas, jaki poświeciliście moim dłuuugaśnym wypowiedziom i chęci do napisania słów, które niesamowicie podniosły mnie na duchu ; )
Avatar użytkownika
Irivien
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 24
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 01:13
Lokalizacja: bliżej nieokreślona

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Madlen » 24 lip 2014, o 15:59

A może tylko teraz powie że zacznie chodzić a po kilku spotkaniach stwierdzi, że to strata czasu...
Wiesz mimo wszystko iż uczęszczał by na nie, to czy jesteś w stanie zapomnieć o tym co tej pory przeżywałaś??
Nie będziesz żyć w strachu, ze znów pokaże swoje dawne ja i wszystkie stare, złe emocje znów będą na porządku dziennym??

Czy tak wyobrażasz sobie resztę życia? Żeby tkwić w toksycznym związku i "być uwiązaną"- z racji nie wiem- zazdrości, czy chciwości, braku zaufania??
To nie jest życie..

Póki co wiadomo, wszystko jest świeże i początkiem będziesz tęsknić i rozmyślać i w Twojej głowie będzie kłębiło się pełno myśli, ale z czasem dojdziesz do wniosku, że to nie było życie, że ta cała sytuacja była chora..

Nie możesz pozwolić na to, żeby ktokolwiek traktował Cię w ten sposób, czy ubliżał Ci, czy bił czy nawet wykazywał taki brak zaufania.. Zasługujesz na szczęście, wsparcie i wielką miłość.. a jeśli dalej będziesz tkwić z Nim w związku- czeka Cię cierpienie, bo nie wierzę, że On się zmieni
Avatar użytkownika
Madlen
Kobietka Expert
 
Posty: 5766
Dołączył(a): 13 mar 2013, o 22:56

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Irivien » 24 lip 2014, o 19:25

A może tylko teraz powie że zacznie chodzić a po kilku spotkaniach stwierdzi, że to strata czasu...
Wiesz mimo wszystko iż uczęszczał by na nie, to czy jesteś w stanie zapomnieć o tym co tej pory przeżywałaś??
Nie będziesz żyć w strachu, ze znów pokaże swoje dawne ja i wszystkie stare, złe emocje znów będą na porządku dziennym??Czy tak wyobrażasz sobie resztę życia? Żeby tkwić w toksycznym związku i "być uwiązaną"- z racji nie wiem- zazdrości, czy chciwości, braku zaufania??

Może gdzieś to zaginęło w moim poście, ale doskonale zdaje sobie z tego sprawę w tej chwili - własnie dlatego, mimo, ze bardzo chciałabym, żeby było to możliwe, wiem, że odejść muszę. Już kiedyś dałam się zniszczyć socjopacie-alkoholikowi uzależnionemu od pornografii i przygodnego seksu, i bardzo nie chciałabym stracić tego, co udało mi się zyskać po rozstaniu z tamtym. Świadomość, że ten związek powoli zaczyna tak bardzo przypominać tamten bardzo mnie frustruje. Cięzko uwolnić się od zachowań niejako wszczepionych mi poprzez proces wychowania x/
Obawa o to, ze nie "podejdzie" mu terapia [lub też że po prostu udaje, że poszedł, żebym się odwaliła] tkwi mi cały czas gdzieś z tyłu głowy. Mam jednak nadzieję, że zrozumie, że powinien tam chodzic dla siebie, nie dla mnie i świetego spokoju.
Avatar użytkownika
Irivien
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 24
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 01:13
Lokalizacja: bliżej nieokreślona

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Jamelia » 24 lip 2014, o 21:27

Kochana tez zawsze byłam zdania że jeśli ktoś jest chorobliwie zazdrosny itd to juz taki zostanie, ale widzę po sobie, po moim partnerze że jak człowiek chce coś w sobie zmienić to mu się to udaje! Tylko jest jeden warunek: musi sam przed soba przyznać że ma problem i jest mu z tym źle a co za tym idzie, zacząć szukać sposobu by to zmienić, więc jeśli poszedł do terapeuty to wygląda na to że ma świadomość swojego problemu i chce z nim skończyć.
Ja Cie do niczego nie namawiam, ani do dawania szansy a ni do jej nie dawania.
Po prostu obserwuj co się z nim dzieje, czy zachodzą w nim zmiany czy zaczyna z toba sam o tym rozmawiać i nie mam tu na mysli płytkiego przepraszam wiem ze nie powinienem Cie wyzwać, podejrzewać,okłamać itd. Jeśli bedzie gotowy na zmiany to zobaczysz to po jego zachowaniu, przede wszystkim myślę że zacznie się przed Tobą otwierać i opowiadać o sobie zamiast oskarżać Ciebie w chwilach kiedy będzie czuł się zagrożony...
Życzę Ci powodzenia i trzymam za słowo że zostaniesz z nami na dłużej :)

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie...
Avatar użytkownika
Jamelia
Moderatorka
 
Posty: 3270
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 14:47

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez jakubgrabowski » 30 lip 2014, o 19:19

To bardzo trudna sytuacja. Taka inwigilacja w związku nic dobrego nie przyniesie, i może dochozić do ciągłych kłótni i sprzeczek. Najlepiej znaleźć inna osobę.

Zamówiłem szamba bydgoszcz na działki.
jakubgrabowski
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 3
Dołączył(a): 30 lip 2014, o 19:13

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Astra » 30 lip 2014, o 21:50

Ja dodam tylko , ze pod takim systematycznym obstrzalem i drobiazgowa kontrola
naprawde jest trudno funkcjonowac w kazdej sytuacji , a co dopiero jesli jest sie
w zwiazku czy ukladzie.
Z pewnoscia pretekstow by drzec przyslowiowe koty w tej niezbyt przyjaznej i wybuchowej wrecz
atmosferze napewno nie zabraknie .
Dlatego rozwaz wszystkie przeslanki za i przeciw i sprobuj to jakos rozwiazac. :pisze:
Avatar użytkownika
Astra
Super Gaduła
 
Posty: 1827
Dołączył(a): 22 mar 2014, o 01:28

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Irivien » 31 lip 2014, o 18:26

Hej ponownie ;-)
Jakubie, po tym wszystkim doszłam do wniosku, że lepiej nie szukać w ogóle i dać sobie odpocząć :P Dwa tokstyczne związki pod rząd to jednak za dużo nawet na moją psychikę.

Astro, rozwiązanie znalazłam - po prostu się wyprowadziłam. Do miejscowości oddalonej jakieś 400km [jak szalec, to szalec!] i bedę próbowala się poskładać po prostu :-)
Póki co to chyba więcej płaczę, ale lepiej popłakać teraz przez tydzien, niż jakbym miała płakać co wieczór kazdego dnia. ^^
Avatar użytkownika
Irivien
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 24
Dołączył(a): 21 lip 2014, o 01:13
Lokalizacja: bliżej nieokreślona

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Astra » 31 lip 2014, o 22:45

No to mi sie podoba Irivien.
Naprawde jestes super madra kobietka, bo nie kazda z nas stac psychicznie na takie trudne
decyzje.
Napewno jest Ci bardzo trudno sie w tym Twoim konsekwentnym dzialaniu odnalezc , ale juz widac , ze dasz rade i
podolasz to swoje rozedrgane zycie uczuciowe posklejac i odbudowac.
Wiesz Irivien , ten stan placzliwy za jakis czas ustanie ,bo rzeczywistosc przesloni lekko przeszlosc i otworzy
przed Toba nowe mozliwosci .
Taka jest kolej rzeczy i takie sa realia.
Zycze Ci nieustannego powodzenia, bo jak widze zaslugujesz na to by byc znow szczesliwa i radosna. :pisze:
Avatar użytkownika
Astra
Super Gaduła
 
Posty: 1827
Dołączył(a): 22 mar 2014, o 01:28

Re: Związek DDA- wieczna inwigilacja?

Postprzez Life_is » 1 sie 2014, o 21:36

DDA zawsze pozostawi swe piętno ale każdemu warto dać szansę, ponieważ niektórzy ludzie DDA są nadwyraz wyrozumiali.
Life_is
Miła Kobietka
 
Posty: 52
Dołączył(a): 16 cze 2014, o 21:41
Pani Reklama


Zidentyfikowani użytkownicy: Bing [Bot], Google [Bot], Modula 5 Mg