Cóż.. nie wiem jak zacząć. Chyba powinnam się przedstawić, a więc jestem Marta.
Muszę być naprawdę zdesperowana pisząc tutaj..
Za kilka miesięcy skończę lat osiemnaście. Moja historia zaczęła się tak naprawdę ponad dwa lata temu. Wtedy właśnie przeprowadziłam się do innej miejscowości; mała wieś, ale bardzo przyjemna z fajnymi atrakcjami - festyny, zjazdy itp.
Na początku czułam się nieco ... inna? Odstawałam. Wspomnę jeszcze, że mam cztery lata starszą siostrę - aktualnie studentkę.
Ludzie mieli nas za ... lepsze? To chyba dlatego, że nie bardzo lubiałam przebywać w gronie pijących ludzi i spędzających czas pod sklepem, w dodatku byłam nieśmiała. Zmieniło się to w trakcie wakacji. Najpierw pierwsze - poznanie ludzi, znalezienie dwóch przyjaciółek, ale jak to bywa z trójeczki zazwyczaj robi się dwójeczka. I tak to zostałam z tą jedną, cudowną zawsze gotową pomóc. W następne wakacje zmieniło się dosłownie wszystko. Moi rodzice stali się lubianymi sąsiadami, siostra - odizolowana LEPSZA studentka. A ja? Ja swój wolny czas poświęcałam siedzeniu w NASZYM miejscu z cudownymi ludźmi, którzy okazali się naprawdę wspaniali! Choć 5/6 chłopców w wieku min. 5-6 lat starszych ode mnie. Polubiłam dosłownie wszystkich. 3/4 znajomych zaczęła niestety kręcić i tak to się toczyło. Lubiłam flirtować, bawić się..
Moją uwagę przykuł jeden z nich. Nie rozmawiał ze mną, nie mówił cześć, omijał. Podobał się mojej siostrze. Wiedziałam, że był starszy, studiował i pracował. Starałam się nie zwracać na niego uwagi, jednak wiadomo - to było silniejsze. Miałam chłopaka, który był jednak, jak się później przekonałam - pocieszeniem po poprzednim związku - zwyczajną pomyłką, która nie powinna mieć miejsca. To tak na marginesie.
Pewnego dnia siedząc w domu opatulona kołderką i chora omal nie umarłam ze szczęścia i z powodu palpitacji serca, której doświadczyłam po przeczytaniu wiadomości na znanym portalu społecznościowym od ? Od przystojnego, starszego sąsiada.
No oszalałam! Pytał, czy wyjdę na sąsiedzkie piwo. A ja chora.. Cóż, odmówiłam. Kolejny dzień - podobna pora i znowu odmowa. Dlaczego odmówiłam? Bo dokładniej przejrzałam jego profil.. Chłopak... mężczyzna starszy o 10 lat. 10. Aż.
Załamałam się. W najgorszych snach nie myślałam, że jest aż tyle starszy. Gdy po kolejnych kilku dniach napisał - zgodziłam się wyjść 'na chwilę'.
Gdy byliśmy już sami i zaczęła się rozmowa - popłynęłam.
Cudowny, inteligentny, doskonały!
Uznał, że długo się zbierał by napisać. Bo spodobałam mu się odkąd się przeprowadziłam. Halo! Napisał po roku od przeprowadzki!
Minuty, godziny.. Wszystko tak szybko mijało. Czułam się przy nim inaczej. Lepiej.
Usiedliśmy, a on delikatnie objął mnie ramieniem. Niby przypadkiem. Choć był nieco zaskoczony moim wiekiem uznał, że cieszy się, ze dowiedział się o nim po rozmowie ze mną. Ponieważ niby się nie spodziewał i nawet nie podejrzewał.
Zapewne fakt, że chciał mnie pocałować był spowodowany tym piwem.. Oznajmiłam, że mam chłopaka i uciekłam. Tak.. po prostu.
Mijały dni.. ja czułam się przy nim taka.. spięta. Unikłam go, a zarazem wypatrywałam w oknie, zaczęłam zwracać większą uwagę na swój wygląd.. Spotkaliśmy się jeszcze kilkanaście razy. Jak nie kilkadziesiąt.
Zaczęłam zaniedbywać swój związek. Nawet bardzo. Za to nasza znajomość zaczęła się rozwijać. Moja mama zaczęła coś podejrzewać. Ostrzegła mnie i próbowała ograniczyć - na marne.
Wiedziałam, że nie dam rady powstrzymać swoich uczuć. Oboje jednak posanowiliśmy spotykać się wieczorami, nocami.. tylko my.
Nie chcieliśmy by ludzie gadali.. jak to w małym miejscowościach. Monitoring osiedlowy..
Kryliśmy się, choć znajomi zaczęli podejrzewać.
Nie chciałam kończyć związku, ponieważ mój ówczesny facet nie był zbyt stabilny emocjonalnie.. robił głupoty.
W końcu po kilku miesiącach mój ukochany sąsiad postanowił dać sobie ze mną spokój.. tak po prostu. Z dnia na dzień. Jak się później okazało - różnica wieku i presja ze strony otoczenia.
Poczułam się cholernie zraniona, ale przecież to ja miałam chłopaka. Którego - powiedzmy to sobie wprost - zdradziłam. Jedynie tylko pocałunkami.
Skończyłam z nim po trzech miesiącach nie mogąc z nim wytrzymać. Byłam sama. Mój sąsiad znów zaczął się odzywać, spotkaliśmy się kilka razy. Ale potem.. no właśnie. Witaj szkoło z internatem.
W trakcie roku szkolnego odzywał się, ale były to takie.. zwyczajne rozmowy.
Od listopada 2013 roku jestem w całkowicie innym związku. Z chłopakiem, który jest dla mnie dobry, cudowny, kochany, najlepszy. Jakiś czas temu oddałabym za niego wszystko, a nawet więcej. Od pewnego czasu zaczął mnie drażnić, jest zbyt stabilny, ja chce się bawić - on nie. Nie mogę nigdzie jechać, nigdzie pójść. Ciągle on, jego łóżko i filmy. sad
A teraz.. znowu są wakacje. Na dwa miesiące pożegnałam się z internatem i co najgorsze odnowiłam bliższy kontakt z sąsiadem.
Znowu zaczynają się nasze spotkania.. Jesteśmy po trzech. A ja już zaczynam oszukiwać chłopaka mówiąc, że nie mam czasu, ze jadę do koleżanki, ze komuś pomagam.. A idę do sąsiada i gadamy przez cztery godziny o wszystkim i o niczym.
Nie ma iskry, nie ma podniecenia w moim związku. Zgasło.
W dodatku "przystojny sąsiad" wyznał, że w poprzednie wakacje bał się reakcji ludzi na to co nas łączy, bał się. Mieszka z rodzicami, jest raczej do nich mocno przywiązany. W dodatku zauważyłam, ze nadal ma opory przed publicznymi spotkaniami..
Kilka dni temu powiedział rodzicom o mnie, że spotyka się ze mną wieczorami, że chodzimy na spacery. A oni? Zadowoleni! Moi? Raczej akceptują znajomość, tylko znajomość. Nic poza tym.
A ja mam dylematów tysiące.
Być z chłopakiem.. Nie być z nim?
Nie będę żałować zerwania? Będę żałować?
Co po wakacjach? Znowu samotność? Internat i brak sąsiada?
Co ja mam robić?!
Chłopak starszy 10 lat! A rodzice?
Porażka.. jedna wielka.