Witam wszystkie dziewczyny.
Nie ukrywam, że bardzo zależy mi na opini jakiś osób z zewnątrz, nie z mojego otoczenia, które mogą mi coś doradzić, podpowiedzieć zupełnie na chłodno.
Mam 19 lat, jako 14 latka poznałam kiedyś na obozie kolege, on się we mnie zakochał (jeżeli można tak powiedzieć o 14-latkach ) Obydwoje byliśmy z dwóch końców Polski, całkiem fajny chłopak, inny od moich kolegów, wydawął się już wtedy jak na swój wiek bardziej "dojrzalszy". Co ciekawe, przez te wszystkie lata mieliśmy ze sobą jakiś tam kontakt, raz na jakiś czas list pocztą, często smsy. Rok temu postanowiliśmy się spotkać w wakacje. Spotkanie było... świetne. Czułam, że to jest idealny chłopak dla mnie- miał dobrze poukładane w głowie, mielismy taki sam system wartości, takie samy plany na życie. Ale do niczego nie doszło, nawet do pocałunku jakiegoś. Myślę, że obydwoje baliśmy się tego, mimo, że wiedzieliśmy, że nie jesteśmy sobie obojętni. przez ten rok nasz kontakt się bardzo wzmożył- nie zliczyłabym ile nocy wspólnie przegadaliśmy, ile listów wysłaliśmy (tradycyjnych i elektronicznych). Miałam co prawda w tym roku jakąś przelotną znajomość, ale nie chciałam żeby coś z tego wyszło, bo tamten chłopak tak bardzo odbiegał mi od "mojego Michała".
W końcu, w te wakacje, stwierdziliśmy, że musimy spędzić razem czas. Okazało się, że w Krakowie był fajny kurs fotograficzny, który nas zainteresował. Pojechaliśmy więc tam razem (spaliśmy jednak w różnych miejscach). I tak, całe dnie w zasadzie przez 2 tygodnie, spędzaliśmy razem. To było coś pięknego, potrafiliśmy rozmawiać na każdy temat, śmiać się, być poważni. Jednak, żeby tak pięknie było, już na samym początku naszego wyjazdu wyznał mi, że wyjeżdża na rok do Stanów, do szkoły. On był bardzo zaangażowany w naszą zanjomość, w środku naszego wyjazdu mieliśmy kryzys, bo on miał wrażenie, że to uczucie jest tylko z jego strony. Wyjaśniliśmy to, powiedziałam mu, że nie chcę się wplatywać teraz w żadny związek, nie będziemy się widzieć rok, wiadomo, kontkat będzie, ale to nie to samo, a nóż on kogoś pozna w Stanach, ja kogś poznam, daliśmy sobie wolną rękę, ale i tak wiedzieliśmy, ze jesteśmy sobie bliscy. Mówił, ze zastanawia się nad studiami w USA, ale to, co go zatrzymuje przy Polsce to ja. Wiedziałam, ze gdzie bym się nie dostała na studia i jeśli tylko bylibyśmy razem, on wróciłby do Polski bez chwili wahania.
I potem nastąpił jego wyjazd, przyejchał do mnie do miasta, pożegnaliśmy się i wyjechał. Piszemy codziennie mejle, wczoraj dostałam od niego tradycyjny list, widzimy się za rok w czerwcu. I ja chyba dopiero teraz zaczęłam tak naprawdę naprawdę za nim tęsknić. trudno mi sobie wyobrazić, że nie będziemy razem, w ogóle trudno mi sobie wyobrazić moje życie bez niego. Z nia na dzień myślę o nim coraz więcej, boję się tego.
Proszę, powiedzcie co o tym myslicie, co powinnam zrobić, czy w ogóle nasza znajomosć ma jakąś szansę?
Będę wdzięczna za wsyztskie Wasze opinie, dziewczyny!