Dzień dobry wszystkim
Jestem nowa, generalnie to konto mam od jakichś 2 minut, ale muszę gdzieś znaleźć pomoc, bo jestem na skraju załamania nerwowego.. Nie stać mnie na psychologa, a nawet gdyby było mnie stać to chyba bym się nie przełamała żeby pójść. Ale zacznę już pisać w czym rzecz.
Mam 20 lat, jestem studentką ekonomii, od 2 lat jestem z moim facetem. Jesteśmy naprawdę baaaaaaardzo szczęśliwi. Mieszkamy ze sobą już prawie rok. Zakochaliśmy się w sobie na zabój. Nie wyobrażamy sobie życia bez siebie, ale.... Problem leży w przeszłości, nie mojej, a mojego partnera... Gdy ja byłam młodsza to nie byłam w żadnym poważnym związku, gdyż jakoś nie czułam potrzeby.. No i nigdy nie byłam tak prawdziwie zakochana.. Natomiast Jarek, czyli mój chłopak.. Przede mną był w poważnym związku, był z tą dziewczyną 2 lata. Już za czasów ich związku bardzo mi się on podobał. Znaliśmy się już wtedy i utrzymywaliśmy kontakt. Z tymże on nie wiedział o tym, ze jezeli chodzi o mnie to to nie byla tylko przyjazn... I byleby miec z nim kontakt znosiłam to jak ciągle mi o niej pisał, jak pisał o tym jak bardzo się kochają itp.. Widywałam ich prawie codziennie, to na jakimś spacerku, to przytulających się na ławce... A teraz? Teraz, gdy jest już tylko mój to nie mogę wymazać z pamięci tego, co mi o ich miłości pisał i tego jak ich widywałam razem. To jest straszne, to mnie prześladuje. Osobiście to w ogóle nie szanuję tej dziewczyny z którą był.. Niestety nie należy ona do inteligentnych i rozsądnych kobiet, ale przecież on ją kochał. I ciągle chodzi mi po głowie to, czy czasem nie kocha jej ciągle, czy nie kocha jej bardziej.. Rozmawiałam z nim już o tym kilka razy.. Wytłumaczył mi wszystko, że to ja jestem tą jedyną, że nawet o swojej byłej nie myśli. Ale to wszystko mnie przerasta.. Przez 2 lata patrzyłam na nich RAZEM, ja nie wymażę tego. Te nieszczęsne wspomnienia, to ciągłe myślenie o tym czy czasem to ona nie jest tą jedyną i tą którą ciągle kocha wykańcza mnie. Naprawdę jestem na skraju załamania. Czuję się gorsza, brzydsza.. Czuję się tak... hmm.. Ich związek to ona zakończyła, w takim razie to tylko ona go zostawiła, a on pewnie ciągle żałuje ze tak to się skończyło.. Także prześladuje mnie też myśl o tym, że gdyby nie to ze ona zerwala to oni ciągle byliby razem.. Gdyż ja nie mam dla niego takiego znaczenia jak ona kiedyś. Ten cały natłok myśli doprowadza mnie do ruiny. Z czasem jest coraz gorzej.. choć ciągle miałam nadzieję, że będzie lepiej. Proszę, pomóżcie mi jakoś.. Nie mogę tak dłużej żyć.. Nie umiem żyć bez niego, ale jak mam żyć z nim mając tak rozstrojoną psychikę?
Już nie umiem się cieszyć, szybko się dołuję, często płaczę, czasem nawet izoluję się w swoim pokoju od świata.. To jest okropne. Taka totalna bezradność i bezsilność.. I to ciągłe poczucie, że jestem takim 'wyjściem awaryjnym', bo nie może być z nią. Że jestem, bo jestem. Niesamowicie mocno cierpię.. Proszę o jakąkolwiek radę... cokolwiek...