Niestety to wszystko nie jest takie proste jakby sie z pozoru wydawac
moglo.
Czesto w zwiazku nie wystarczy miec dobra wole i przemilczac ciagle powtarzajace
sie klotliwe sytuacje.
To tak jakbysmy ciagle dla dobra sprawy zamiatali wszystkie powody awantur i klotni
pod przyslowiowy dywan.
Sadze, ze czasami warto zmierzyc sie z tym super waznym problemem.
Ale na to potrzeba pewnej konsekwencji i uporzadkowania.
Mowiac , ze to nie takie proste mam na mysli nasze obawy przed ew zostawieniem nas przez partnera .
My sie po prostu tego boimy wiec czasami wolimy sie zwyczajnie dogadywac , ustepowac i
cos tam jeszcze.
A to moim zdaniem nie jest absolutnie zadny kompromis tylko zwykle przymykanie
oczu i dozwalanie na jeszcze wieksza klotliwosc.
Jak sie do czegos w zyciu przyzwyczaimy to pozniej jest zdecydowanie
trudno bez tego obejsc.
Oczywiscie kompromis , szczere rozmowy , proby mediacji powinny byc , ale one nie moga
zastepowac zdrowego rozsadku , bo to jest tak naprawde szkodliwe dla zwiazku.
Takie permanentne klotnie z powodu drobiazgow bardzo czesto potrafia
przerodzic sie w bombe z opoznionym zaplonem.
Zycie to nie jest ciagla bajka ale twarda szkola ktora tak naprawde nigdy sie nie konczy.
Kazdy z nas jest inny i kazdy z nas inaczej sobie wyobraza wspolne zycie.
Trudno sie zreszta temu dziwic.
Ale przy odrobinie wspolnej tolerancji i wyrozumialosci durnowate blahostki nie potrafia
zburzyc lub nawet zaklocic nam codziennego zycia.
Moze warto postarac sie wzajemnie zrozumiec , bez warunkow, presji i silnych
argumentow slownych.
Ale nie warto nic zamiatac pod dywan udajac , ze dla dobra dzieci czy rodziny przemilczamy sprawe i pozwalamy by w nas samych narastalo napiecie roznych
paskudnych urazow i niedomowien.
A taki stan powoduje, ze co chwile mamy wlasnie klotnie o drobiazgi i nie tylko.