Witam Was Dziewczyny!
Założyłam konto na tym forum, bo potrzebuję z kimś porozmawiać. Na własne życzenie znalazłam się w męczącej sytuacji i nie wiem jak z niej wyjść z twarzą.
Chodzi o faceta, którego niedawno poznałam i o relacje jakie nas połączyły (połączyły? sama nie wiem czy cokolwiek nas łączy).
Zacznę więc od początku.
Dwa miesiące temu zatrudniłam się w nowym miejscu pracy. Byłam szczęśliwa - szybko wpasowałam się w panujące tam towarzystwo, wszyscy mnie polubili, wpuścili do swojej grupy bez żadnego problemu. Wśród ludzi, których poznałam w tej firmie znalazł się także on. Zupełnie niepozorny, zwykły, miły kolega z pracy. Nie zwracałam na niego zbytniej uwagi. Nie przyciągał mnie niczym do siebie a wręcz jego wygląd był daleki od mojego ideału. Mijaliśmy się tak prawie codziennie w budynku (ten sam budynek, różne działy). Od pewnego czasu jednak zauważyłam, że mu się podobam, zaczął zabiegać o moje względy a ja po paru próbach z jego strony dałam się namówić na spotkanie.
Spędziliśmy ze sobą miłe popołudnie, okazało się, że świetnie się dogadujemy, mamy podobne poczucie humoru i zainteresowania. Byłam zadowolona po tym pierwszym spotkaniu, nawet zauważyłam, że spodobał mi się jako facet. Na następny dzień już byliśmy umówieni na kolejne spotkanie. Z parą naszych znajomych z pracy. Ten pomysł nie wzbudził żadnych moich obaw ani podejrzeń, wręcz przeciwnie - cieszyłam się bardzo na to spotkanie. Ponownie spędziliśmy ze sobą świetny czas, pod koniec spotkania trzymaliśmy się za ręce a gdy odprowadził mnie do domu namiętnie się pocałowaliśmy. Nasi znajomi byli trochę zdziwieni naszym zachowaniem - zachowywaliśmy się jak para. Przez chwilę wystraszyłam się tego tempa, zazwyczaj staram się zachować ostrożność na pierwszych spotkaniach. Jednak chciałam tego czy nie - wpadłam jak śliwka w kompot, zdążył mnie sobą oczarować, byłam zadowolona, że wszystko tak świetnie się rozwija. Dokładnie tak wyobrażałam sobie spotkanie tej właściwej osoby - wszystko dzieje się po prostu, bez zastanowienia...
Następnego dnia postanowiłam sama wyjść z inicjatywą, odwdzięczyć się za miło spędzony czas i w ramach rewanżu gdzieś go zaprosić. Próbowałam zadzwonić do niego pod wieczór ale nie odebrał, nie zmartwiłam się tym jednak. Po paru godzinach otrzymałam dziwną, niemiłą odpowiedź, że po co dzwoniłam, bo on nie mógł rozmawiać. Odpowiedziałam, że chciałam zaproponować spotkanie następnego dnia na co on odpowiedział mi, że nic do mnie nie poczuł, że zbyt wiele od niego wymagam (byłam w szoku czytając tę wiadomość) i że on nie chce żebym przez niego cierpiała. Odpisałam jedynie, że nie mam w zwyczaju oczekiwać stałego związku po raptem dwóch spotkaniach. Było w tym pół prawdy - nie weszłabym z nim tak prędko w związek, bo praktycznie w ogóle się nie znaliśmy, chciałam jedynie by ta znajomość nadal fajnie się rozwijała. A z drugiej strony jednak narobił mi sporo nadziei, zbyt szybko mnie zauroczył i zrobiło mi się przykro po tej wiadomości.
Postanowiłam urwać kontakt. Jednak on tego nie chciał, sam się odzywał, rozmawialiśmy zwyczajnie jak gdyby nigdy nic. Dużo flirtowaliśmy - wiem, już wtedy miałam się domyślić o co chodzi. Zaproponował kolejne spotkanie a ja się zgodziłam, spotkaliśmy się po pracy, spędziliśmy znów fajne popołudnie jednak dużo było między nami bliskości. Co prawda nie poszliśmy ze sobą do łóżka, zwyczajnie się przytulaliśmy. Powiedział mi, że mnie polubił i że chce się ze mną spotykać. W zeszłym tygodniu spotkaliśmy się ponownie, tym razem skończyło się już w łóżku, chemia miedzy nami była niesamowita. Znów pomyślałam, że może coś z tego będzie. Odprowadzał mnie do domu w objęciach, całował, mówił, że jestem wspaniała... Jednak coś mi nie dawało spokoju miałam złe przeczucie i powinnam była go posłuchać, spotkaliśmy się jeszcze parę razy po czym powiedział mi, że on nie chce się na razie wiązać. A ja zamiast urwać kontakt zgodziłam się na wspólne sypianie. Zrobiliśmy to ze sobą trzy razy. W między czasie dowiedziałam się od tej mojej znajomej, z którą byliśmy na podwójnej randce, że on miał romans z jedną z dziewczyn (mężatką), która pracowała w naszej firmie i obiecywała mu, że zostawi dla niego i męża i dziecko. Jednak tak się nie stało. Podobno ona wciąż się do niego odzywa. Kiedy usłyszałam tą historię to nieco mnie zmroziło, pomyślałam, że nie chciałabym być z kimś takim w związku... Jednak seks był tak fajny, że zgodziłam się na taki układ bez zobowiązań... Myślałam, że to jest właśnie to czego mi trzeba. Zwyczajnie się oszukiwałam. Napisałam dziś do niego zwyczajnie z propozycją wspólnego wieczoru na co on odpowiedział mi zwyczajnie "Nie.". Próbowałam się dowiedzieć o co chodzi ale już mi nie odpowiedział.
A teraz sama nie wiem jak się czuję. Z jednej strony wykorzystana, bo wiem, że on nie był wart tego czasu, który mu poświęciłam i mnie, mojego ciała. Jednak z drugiej strony było mi dobrze i już nawet zaczynał mi się podobać taki układ, podskoczyła mi samoocena... Wiedziałam, że w tym momencie nie chciałabym z nim być a jednak poczułam się jakaś taka zraniona...
Nie wiem jak się teraz zachować, czy należą mi się jakieś wyjaśnienia odnośnie jego zachowania? Powinnam próbować się dowiedzieć o co mu chodzi? Czy po prostu zwyczajnie mnie wykorzystał, zrobiliśmy to parę razy (on po dłuższej przerwie, co sam mi powiedział), było miło i mnie olał? On wie, że go polubiłam, powiedział mi, że widzi to po mnie i że lepiej byłoby gdybym go aż tak nie lubiła... Nie wiem co mam myśleć, męczy mnie ta sytuacja. Z jednej strony mi wisi a z drugiej smutno mi, że zostałam tak potraktowana... Bądź co bądź na własne życzenie...
Proszę Was o jakieś słowa otuchy, nie chcę spędzić piątkowego wieczoru zamartwiając się tą śmieszną sytuacją.
Pozdrawiam!