Witam wszystkim
Mam pewien problem,oczywiście wiem,że nikt nie odpowie :TAK LUB NIE. Ale chciałabym żeby ktoś ocenił czy przesadzam,czy może jednak mam trochę racji i czy w takiej sytuacji jest jeszcze o co walczyć.Jestem z moim chłopakiem od prawie 2 lat (za tydzień mamy drugą rocznicę),zaznaczę ,że jesteśmy dość młodzi.A nasz związek zamiast się rozwijać dokładnie od kilku miesięcy leci na totalne dno.Kłóciliśmy się czasem-wiadomo jak w każdym związku.Natomiast od jakiś 3 miesięcy to totalna katastrofa brakuje mi już sił.Nie wiem czy mu też ,ale mi na pewno.A wszystko się zniszczyło kiedy dowiedziałam się w walentynki,że powiedział kolegom,że doszło u nas do zbliżenia( oczywiście wszystko sobie wymyślił,ponieważ do niczego nie doszło nie czułam się jeszcze gotowa na to). Powiedział,że mnie ''wydymał'' dowiedziałam się o tym przez przypadek oczywiście nie od niego.Kiedyś obiecał mi,że nawet jeśli do czegoś dojdzie to pozostanie to tylko i wyłącznie między nami.Strasznie się zawiodłam na nim,jeszcze w tak piękny dzień dowiedziałam się o tym wszystkim.Ale do rzeczy.. wybaczyłam mu lub próbuje do dzisiaj mu wybaczyć i do dnia dzisiejszego a jest już koniec maja w naszym związku jest sztywno. Mało tego powiedziałabym,że on się ode mnie odsunął.Kiedyś jego koledzy nie byli ważni,byłam tylko ja.Zawsze namawiałam go do wyjść z kolegami szedł ,ale tylko z moją namową.Jednak zmieniło to się.Wychodzi z nimi po 3 ,4 a czasem nawet 5 razy w tygodniu. Zapytałam go czy nie widzi ,że coś się zmieniło,że z nimi tak często wychodzi a ze mną tylko wtedy kiedy oni nie mogą odpowiedział : ''PRZECIEŻ NIE BĘDĘ Z TOBĄ WYCHODZIŁ 7 DNI W TYGODNIU''. Rozumiem prywatność, musimy od siebie odpocząć. Ale dlaczego tak nagle zmienił zdanie ? Ostatnio mieliśmy iść na spacer napisałam smsa ,że ma przyjść pod mój blok a on odpowiedź : NIE MOGŁABYŚ PODEJŚĆ DO MNIE ? ZNOWU MUSZE TAM IŚĆ.. znów totalnie załamałam ręce. Myślałam ,że jeżeli kogoś się kocha to nawet na księżyc się za tą osobą poleci. A on.. kolejna sytuacja wydaje mi się ,że jeżeli odeszłabym od niego to on nawet nie próbował by mnie zatrzymać.Kiedyś (po sprawie z kolegami i naszym ''niedoszłym'' seksem) powiedziałam : TO CHYBA NIE MA JUŻ SENSU,PÓJDĘ JUŻ.Nawet nie próbował mnie zatrzymać ani nic powiedzieć.A ja w głębi duszy miałam nadzieje,że może jeszcze za mną pójdzie lub mnie odprowadzi.Odnoszę wrażenie,że już mu się znudziłam.Przychodzi do mnie i mówi ,że na 20 czerwca się umówił na 12 tez,podaje mi daty kiedy mam się z nim nie umawiać. A ja się czuję jakby w jego życiu nie było miejsca dla mnie.Jeszcze jedna niepokojąca sytuacja. Nigdy go nie kontrolowałam NIGDY.Nie pytałam z kim idzie ,dlaczego oraz po co. Po prostu wydawało mi się to niepotrzebne.Dopiero po tych wszystkich jego znakach wiem,że źle robiłam.Kiedy wychodzil z kolegami nigdy nie dostałam od niego nawet głupiego sms'a ,że będzie o tej i o tej godzinie (nie mieszkamy razem dlatego było by to ważne,ponieważ też martwię sie o niego). Tłumaczy się tym ,że nigdy nie ma pieniędzy.Ja nie oczekuje ze przy męskim wypadzie będzie ze mną non stop pisał,nie.. Po prostu chciałabym żeby dał jakikolwiek znak życia. A on nic..Wczoraj wrócił o 1 w nocy i też nic.Przez pół dnia nic nie napisał - bo nie ma pieniędzy.Kiedy zapytałam go czemu nie doładuje tego durnego telefonu żeby tylko pisać mi o której będzie to odpowiedział BO NIE MAM PO CO.Natomiast kiedy ja wyszłam z koleżankami wróciłam o 21 i też nic mu nie pisałam (żeby się odwdzięczyć) zaczął mnie wyzywać,że nawet się odezwać nie potrafię. Myślę,że te wszystkie znaki jakie on mi daje od dłuższego czasu układają się jak puzzle.Uważam,że jego miłość do mnie gdzieś się zapodziała,została zaniedbana.Po prostu znudziłam mu się i woli spędzać czas z kolegami.Wiem ,że ludzie popełniają błędy co do pochwalenia się kolegom,że mamy to za sobą choć to było kłamstwo.Ale ja to wiem ,że to było zamierzone i celowe.Nie chciał być ostatni wśród swoich znajomych.A ja poczułam się taka upokorzona i taka zawiedziona,ponieważ ktoś kogo bardzo kocham sobie ze mnie robi jakieś żarty za plecami.Chyba do dzisiaj mu tego nie potrafię wybaczyć.Może zaślepiona tą sytuacją ja wszystko niszczę w naszych związku,ponieważ nie potrafię zapomnieć o tym wszystkim i dopuścić go wystarczająco blisko do siebie ? A może po prostu nasza miłość nieodwołalnie wygasła i nigdy już to wszystko nie wróci,ponieważ przestało mu zależeć i woli męskie towarzystwo ode mnie ? Czuję w głębi serca,że jemu już nie zależy ,ale chciałabym wiedzieć na 100%. Tylko jak..Rozmowa. Wiele razy próbowałam i on uważa ,że dalej mnie kocha. Ale jak.. skoro ja tego nie widzę ?
Proszę bardzo o pomoc, nie wiem co mam już o tym wszystkim myśleć. Bardzo dziękuję za jakiekolwiek wypowiedzi i rady jest to dla mnie bardzo ważne..
Pozdrawiam