Witam was. Na forum piszę po raz pierwszy, więc nie mam wprawy, liczę Waszą wyrozumiałość. Zakochałam się, było wspaniale, liczyłam na dłuższy związek i oczywiście ufałam i wierzyłam to co on mówił. Nadszedł dzień rozstania, gdy już doszłam do siebie po tym i "zapomniałam" on znów pisał, było tak jak na początki znowu wróciła mi nadziej, sens życia. Uwierzyłam mu na nowo, lecz on ponownie mnie zranił... Jednym z powodów rozstania było to, że nie chciałam z nim sie kochać, lecz mi o tym nie powiedział, ale tak myślę. Było jeszcze na to zbyt wcześnie mimo ze nasz związek bardzo szybko się rozwijał. Teraz jednak on jest jedyną osoba o której myślę, chyba zaczynam żałować że tego nie zrobiłam. Odeszłam od przyjaciół, gdyż oni nie mogli mnie pocieszyć czy mi pomóc, nie rozumieli mnie. Wiele razy mam też straszne myśli, samobójcze, zamknęłam się w sobie a zawsze byłam radosną osobą... Nie mam z kim o tym sie podzielić, wiec pisze TU. Nie daje sobie rady, mam dość życia, marze o śmierci. Liczę na parę dobrych słów,chociaż małą pomoc. Straciłam wszystko co było dla mnie ważne...
Cytrynka, 19 lat