W moim związku pożądanie umarło jakieś 3, może 3,5 roku temu (na 5 lat stażu) i do dzisiaj przyczyny nie są mi znane. Tzn. on mi nie powiedział, jakie są przyczyny.
"Kocham Cię, ale mnie nie pociągasz''. Jak to brzmi w ogóle? Nie ma czegoś takiego, nie ma w tym miłości - jedynie przywiązanie.
Zasmuciłaś mnie tymi słowami. To nie jest jakiś zarzut, po prostu ja słyszę "kocham Cię" od mojego partnera praktycznie codziennie, wierzę, że to szczere słowa (a może to tylko słowa...). Ale go nie pociągam, to jest drugi fakt. Taki "układ" jest możliwy, ale czy daje szczęście? Ja na pewno nie jestem szczęśliwa, mimo, że jest cudownym mężczyzną.
Wracając do wątku głównego - szczerze? Z każdym kolejnym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że związek bez pożądania nie ma racji bytu. Chyba, że obie strony mają podobne "potrzeby". Przeszłam już przez baaaardzo długi etap obwiniania się o wszystko (w którym Ty chyba teraz właśnie tkwisz), skończyło się na tym, że teraz wstydzę się przy nim rozebrać, przebierać itp. A on i tak zdaje się nie zauważać problemu.
Zastanów się, czy chcesz to ciągnąć i czekać (na coś, co i tak nie nastąpi), czy po prostu odejść, dla własnego zdrowia psychicznego. Ja jestem już naprawdę blisko decyzji o rozstaniu, nie mam siły walczyć z moim partnerem, po prostu nie tak to powinno wyglądać.
PS. Celowe wzbudzanie zazdrości w takiej sytuacji też raczej nic nie da, sprawdzone