przez callmegod » 3 lut 2017, o 13:19
Siema
Mój problem polega na tym, że ciężko pracuję a moja tego nie docenia.
Wszystko robi po złości. Nie powie mi "słuchaj podziwiam, że ciężko pracujesz żeby nas utrzymać". Ja mam wszystko na głowie łącznie z nią i jej wydatkami i jej zwierzyńcem.
Wracam z pracy styrany i nie chce mi się z nią gadać. Jak miała pracę to wiecznie o pracy gadała. Nie interesuje mnie to. To zaraz wzdychanie, że mam ją gdzieś. Dostała awans - nie pochwaliłem. A miałem? Zrobili z niej osła do tyrania i jej to powiedziałem, że żaden awans tylko nie mają kogo głupiego wykorzystywać.
Rozpłakała się i przestała mówić o pracy. Znalazła sobie innego wolnego słuchacza. Kolegę z pracy.
I się zaczęło wiszenie na telefonie i pisanie z nim.
Potem wychodzenie z nim, zostawanie dłużej w pracy, bo ją on prosił. Nie mogła odmówić yhym. Jasne.
Zapytałem czy się z nim pieprzy to zrobiła mi awanturę. Niby nie. Wierzę jej, bo by nie miała do czego wracać.
Po pracy chcę mieć spokój. TV i film, spalić blanta i nie słuchać gadania o niczym.
Jej to przeszkadza, bo według niej mam ją gdzieś i żal się do mnie odzywać.
Nie rozumi, że jestem zmęczony, bo charuję jak wół, szef mnie wkurwia i mam jeszcze z nią rozmawiać?
Nie szanuje mojej pracy ani tego, że jestem zmęczony.
Wszystko robi po złości: nie zgasi światła, bo ona nie będzie po ciemku siedzieć, nie wyłączy tv, bo ogląda a do mnie się pruje, że zasypiam przy meczu i tv huczy a ona musi siedzieć cicho i po ciemku jak w więzieniu. Pracuję wymagam tak?? Akurat drażni mnie każdy szmer jak jestem na w pół tomny. Czy ja jestem nienormalny czy ona?
Jak do niej fuknę to płacze i mówi mi, że widzę tylko swoje potrzeby, że ona docenia to, że pracuję ale oprócz mnie w tym domu jest także ona.
Nie szanuje mnie. Nie mam racji?
Albo wie, że nie chce mi się chodzić do kuchni po pierdoły żeby jej przynieś. Pyta mnie czy idę do kuchni no więc mówię "nie, bo po co?" To od razu fochy strzela. Po co mam iść po coś dla niej skoro jestem zmęczony? Do sklepu chodzę, bo nie raz czegoś nie kupi a ma cały dzień na to.
Mówi "bo nie wiedziałam czy mogłam wziąć z tych pieniędzy".
Obiady i kolacje zawsze mam. Do pracy też to o tyle dobrze, że robi.
Od czasu do czasu zrobię jej herbatę. Ja pracuję to mam jeszcze przy garach stać i robić śniadanka Księżniczce?
Wzdycha, że jej nigdy śniadania nie zrobie, że raz na ruski rok chciałaby dostać.
Na początku jej robiłem, może byłem bardziej cierpliwy i wyrozumiały dla niej.
Ona nie ma nic do roboty cały dzień. Pierze, sprząta co się da to kawę też sobie zrobi i jedzenie. Z zakupami czasem ją wyręczam.
Tego też nie doceni.
Zarzuca mi, że mi niezależy, bo jej nie mówię komplementów odkąd przytyła. Jak nie mówię? Czasem złapię ją za jej grube boki i pośmieję się żartobliwie. Jakby mi przeszkadzały to bym jej nie dotykał w ogóle.
Jest gruba, bo waży teraz 73kg to co mam kłamać, że jest dalej szczupła?
Nie mówię jej nic miłego, bo przecież ona to wie. Jakby mi się nie podobała to bym ją zostawił.
Ciągle ględzi, że jest jej przykro, bo się zmieniłem, że ją stawiam ciągle w złym świetle, bo nią wrzeszczę a ona nie chciała albo nie zrobiła czegoś celowo.
Płacze mi, że ją uważam za złą i swoich błędów nie widzę. Ostatnio nazwała mnie szmaciarzem, bo jej pokazałem niby 2x gorzej to jak sprzątała z fochem a niby focha nie miała. A kiedy się rozpłakała powiedziałem "dobra skończ udawać".
Po co ryczała? Nie miała powodu.
Wiem czemu nazwała mnie szmaciarzem.
Wkurwiała mnie.
Nagle jakieś głupie gadanie, że jej koleżanki i koledzy juź po ślubie lub rozwodzie i dzieci mają a ona 30 prawie i nie zaręczona nigdy.
Więc zapytałem "no i?" Westchnęła "nic..." Już chciała te swoje humory pokazać, bo od razu sięgnęła za papierosa i wyszła. Niech idzie. Po co mi będzie jakieś pierdoły gadać o ludziach, którzy mnie nie interesują. Jak chce sobie męża znaleźć to niech idzie gdzieś jak jej źle.
Potem wymiana zdań, znowu miała fochy aż nazwałem ją szmatą i nie wiem dlaczego. Przesadziłem, wyszedłem zapalić blanta. Wróciłem i zobaczyłem jak płacze. Płakała inaczej niż zawsze. Nie miała do mnie pretensji raczej żal. Przeprosiłem, bo naprawdę zrobiło mi się jej szkoda. Nie jest szmatą nie wiem dlaczego to powiedziałem. Nie zdradziła mnie a mogła, bo byłem kiedyś dla niej dupkiem i wiem to. Mam świadomość, że ją raniłem.
Usiadła na podłodze tak bezradnie i zaczęła szlochać.
Chciałem ją dotknąć odsunęła się. Przeraziła mnie tą ciszą. Na łóżku zobaczyłem jej torbę prawie spakowaną. No co ty głupia? Dokąd by poszła? Nie ma nikogo oprócz mnie. Do domu ma setki km.
Dzisiaj też mnie zirytowała. Ona ciągle mnie denerwuje. Mówi mi i wmawia, że czegoś nie chciała i nie zamierzała a ja i tak widzę, że robi po złości, stoi fochy i pokazuje.
Zawsze jest na nie a mi wmawia, że tylko ja ją w ten sposób widzę. Że wiecznie niezadowoloną jest w moich oczach.
Do mnie ma żale jakieś, że nie uprawiamy seksu.
Robimy raz dwa w miesiącu. Nie chce mi się.
Jak ją proszę żeby mi dobrze ustami zrobiła to odmawia albo spojrzy na mnie jak na debila.
Kiedyś sama przejmowała inicjatywy a teraz tylko mruknie lub rzuci tonem znudzonego kota, że kiedy ja ją zadowolę. Albo, że ona też ma potrzeby.
Albo te jej farmazony. Zaczyna mi wmawiać, że mnie nie pociąga, że czuje się gruba i wstrętna przeze mnie. A jak zobaczy u mnie na fb laski w majtkach to już dół niesamowity.
Nie robi mi awantur tylko chodzi jak struta i dziwna.
Co z tego, że mam laski na fb? Fotomodelki wutatuowane zajebiście a że nie mają ciuchów to nie moja wina.
Jak to zobaczy to potrafi tygodniami chodzić struta jakby jej się krzywda stała. Nie odzywa się, wzdycha tylko i robi się osowiała. Drażni mnie to strasznie.
Mogłaby się zachowywać jak normalna.
Wyjechała mi wczoraj z tekstem, że chce się rozejsć.
To ja charuję jak wół dla nas a ona mi z rozstaniem wyjeżdża. Co jej mogło odbić??
Ostatnio edytowano 3 lut 2017, o 13:43 przez
callmegod, łącznie edytowano 1 raz
-
- callmegod
- Jestem tu nowa :)
-
- Posty: 10
- Dołączył(a): 3 lut 2017, o 02:40