Hejka! Muszę się dowiedzieć co sądzicie:
Poznałam w pracy chłopaka...w sumie to byliśmy na imprezie firmowej ale się do siebie nie odzywaliśmy nawet...ale wpadł mi w oko...dwa dni później napisał do mnie maila w pracy sugerując wyjście ale miałam już zajęty wieczór, potem on pojechał na wakacje i jak wrócił to przez ponad tydzień pisaliśmy do siebie maile w pracy...całymi dniami..już wtedy prawił mi dość wiele komplementów..Umówiliśmy się...wieczór był bardzo udany i następnego dnia z rana zaczęliśmy rozmawiać na czacie na facebooku, wymienilimy numery kom i ogolnie takie informacje o tym co mamy zaplanowane na ten dzien...napisał też że dziękuje za super wieczór...wymienialiśmy smsy do około 17...trochę sie przekomarzalismy i napisalam mu żeby sobie zartów ze mnie nie robił na co odpisał że nigdt by tego nie zrobił i zapytał co ja ogolnie robie tego dnia i czy udało mi sie zorbić to co planowalam...odpisałam no i już...za jakaś godz po prostu napisałam że jest super pogoda ...nic nie odpisał ,ale w sumie to jakoś specjalnie się tym nie przejełam....no i wieczorem tylko napisałam mu Dobranoc, że miło spędziłam poprzedni wieczor i byłoby fajnie może jeszcze coś zorganiwać (w senise spotkanie...nie chciłąm uzywac jakiś przesłodzonych słów). No i nic nie odpisał...no w sumie to juz od tych smsów o 17...cały dzień się dziś nie odzywać i mam po prostu wrażenie, że wyszłam na DESPERATKĘ pisząc tego smsa na dobranoc...Czuję się jak głupia dziś...a jutro trzeba iść znowu do pracy i nie wiem co mam myśleć...zawsze koło jego biurka przechodzę...no i pewnie nie byłoby dobrym pomysłem żeby jutro wystrzeliła jeszcze z jakimiś mailami...jak to przez tydzień było... Nie wiem czy mam sobie odpuścić bo wyglądan na to, że straciła zaineteresowanie czy nie? Po prostu sprawiał wrażenie że jest zainteresowany, przez i po samej randce.. Nie rozumiem dlaczego nagle miałby przestać pisać skoro jeszcze rano po randce było ok...a może dalej jest ok tylko ja świruję? Po prostu chyba się zauroczyłam za bardzo :/