Hej. Zastanawiamy się z mężem czy remontować i zostać w naszym skromnym 2-pokojowym mieszkaniu czy pakować się w kredyt żeby zmienić na większe. Mamy roczną córkę na pokładzie i nie chcemy więcej dzieci. W obecnym mieszkaniu została nam do remontu kuchnia i mamy na ten cel odłożone już pieniążki. Mieszkanie jest w świetnej lokalizacji, mamy miejsce parkingowe i rzut beretem do centrum, przedszkola,
Żłobka, szkoły, sklepów itd. Pierwsze piętro w małym budynku, po 3 mieszkania na klatce. 2 nieprzechodnie pokoje i osobna kuchnia, łącznie 44m2. Na razie jest zoraganizowane tak, ze mamy salon i sypialnie, w której śpimy z córką. Jeśli zdecydujemy się tutaj zostać to będziemy musieli oddać sypialnie małej i spać w salonie na rozkładanej kanapie. Jakie są Wasze doświadczenia z takim spaniem? Da się żyć czy jednak mocno uciążliwe?
Teoretycznie moglibyśmy wziąć kredyt na wieksze lokum ale czasy są niepewne i przyznam szczerze, ze się boimy. Trochę mnie irytuje otoczenie, bo wszyscy ciagle pytają jak się mieścimy w takiej klitce i ze chociaż jeden pokój więcej to by nam się przydal. No i owszem, zgadzam się ze byłoby super, ale nie było nas na dzień dobry stać. Sami z mężem ciężko pracowaliśmy przez kilka lat żeby kupić to mieszkanie bez zadłużania się a komentujący albo dostali
od rodziców albo maja kredyty, na które wiecznie narzekają, bo stopy procentowe poszły do góry i czasem ledwie wystarcza na ratę.
My z mężem jesteśmy z tych, co nie kupują jak ich nie stać, tak wiec nie bierzemy na raty, nie mamy debetów czy kart kredytowych, ale hipoteka to trochę inna historia i się wahamy, co zrobić. No nie ukrywam, jest nam trochę ciasno. Co myślicie, warto zaryzykować czy lepiej zrobić tą kuchnie i zostać i mieć spokój. Na tą chwile pracuje tylko mąż, zarobki ma niezłe, bo 12 tys netto. Bez kredytów pozwala nam to na spokojne, bezstresowe życie, wakacje, odkładanie na czarną godzinę i drobne przyjemności na codzień a z obciążoną hipoteką to już zupełnie inna para kaloszy. Ja będę szukała pracy za pare miesięcy, ale zmieniam branże wiec na początek pewnie najniższa krajowa albo ciut powyżej. No i może różnie tez być z małym dzieckiem. Żłobek żłobkiem, ale też będą choroby i częsta opieka, bo do pomocy nikogo nie mamy.