Witam
Od pewnego czasu żyję w strasznej rozterce i zakłopotaniu. Czuję, że się powoli zakochuję w moim znajomym, choć wiem, mi nie wolno...
Ale od początku - od paru lat jestem mężatką i mamą. W związku jest ok, może już bez fajerwerków, ale myślę, że z mężem się przyjaźnimy na dobre i na złe i lubimy razem czas spedzać.
A znajomy - czasem 'takie coś' zaiskrzy między dwojgiem ludzi, choć wiadomo, że nic więcej nie będzie.Każde z nas ma swoje rodziny, swoje życie i nikt nie myśli o tym, zeby coś zmieniać.
Dobrze nam się razem współpracuje, obydwoje trzymamy dystans, choć maleńkie gesty, uśmiech na twarzy, gdy się widzimy, świadczą o tym, jak bardzo się lubimy.
No właśnie - czy tylko lubimy? Coraz częściej mam ochotę z nim porozmawiać (pracujemy razem tylko 2-3 razy w miesiącu), coraz częściej myślę, co u niego, jak by zareagował na pewne sprawy.Gdy już go spotkam, typowe objawy jak u nastolatki - przyspieszone bicie serca, motyle w brzuchu A u niego wpatrywanie się prosto w oczy i taaakie rozszerzone źrenice
A muszę przyznać, że wcale mi z tym nie jest dobrze. Głupio mi, że inny facet mi chodzi po głowie. Jestem rozsądną kobietą, wiem, że niczego głupiego nie zrobię,męża nie zdradzę ale boję się, że się najzwyczajniej po ludzku zakocham.
Da się tak żyć?