Witam,
Czy spotkałyście Drogie Panie na swojej drodze Wertera - mężczyznę, który obciążonego brzemieniem swoich problemów? Jestem przekonana, że to częste zjawisko dotyka coraz więcej kobiet. Być może czasy, w których żyjemy sprzyjają lęgnięciu się w męskiej psychice problemów, które prędzej czy później stają się naszą bolączką.
Niestety i na mojej drodze, w wieku 24 lat, pojawił się rzeczony Werter. Z początku wspaniały, młody mężczyzna obdarzony takimi niecodziennymi zaletami jak uczciwość, dobroć i inteligencja. Byłam pewna, że otwiera się przede mną możliwość spokojnego wspólnego życia, rzeczywistość bywa jednak okrutna i przewrotna.
Od początku związku borykałam się "werteryzmem" objawiającym się skokami uczuć, samoudręczeniem i wiecznymi wątpliwościami ukochanego. Jednak zawsze znajdywaliśmy wspólny język i nie przesadzając, pomijając napady "Werteryzmu", tworzyliśmy szczęśliwy udany związek na jaki bardzo długo czekałam. Obydwoje staraliśmy się, jednak po pewnej kłótni, przestraszona, że mogę stracić ukochanego, zaczęłam dbać o związek ze wzmożonymi siłami. Skutek był odwrotny. Im ja byłam milsza tym on częściej zamieniał się w Wertera.
Pewnego dnia, widząc jego zamyślenie i zniechęcenie, zmęczona tą sytuacją, zaczęłam pytać co się stało. Usłyszałam od niego, że "nic do nikogo nie czuje". W padłam w panikę, jednak Werter kontynuował, że boli go gdy widzi jak się staram, a on nie potrafi tego odwzajemnić z takimi samymi emocjami, chociaż z nikim innym nie wyobraża sobie przyszłości. Tego dnia rozstaliśmy się.
Oczywiście zareagowałam panicznie...jak to uczuciowa kobieta. Nie zabrał swoich rzeczy, nie przestał dzwonić i nie chce zerwać ze mną kontaktu (co nie ułatwia sprawy). Domyślam się, że przeraża go wizja przyszłości, ma 26 lat i to niestety czas w którym należałoby rozpocząć zmiany w swoim beztroskim życiu: praca, pełna samodzielność, mieszkanie i tysiące innych spraw. Nigdy nie mówiłam, że jest moim księciem z bajki, nie snułam dalekosiężnych planów, ale uświadomiłam sobie, że nie chcę nikogo innego. Tak, właśnie z tym człowiekiem chcę spróbować.
W swojej rozpaczy powiedziałam mu, że ma cyklotymię (faza depresyjna choroby idealnie pokrywa się z jego zachowaniem http://pl.wikipedia.org/wiki/Cyklotymia ). Dziś "mój Werter" zaproponował mi żebym zaoferowała mu terapię. Zachowuje się bardzo sprzecznie - twierdzi, że jest pozbawiony uczuć, a jednak mu na mnie zależy. Myślicie, że da się tu jeszcze coś uratować? Mam jeszcze wiele chęci żeby to połatać. Nie chcę stracić mężczyzny, który jest też moim przyjacielem. Macie jakieś pomysły jakbym mogła zacząć taką "terapię"?
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, przepraszam za ilość tekstu i liczę na wszelkie porady Drogie Panie