Drogie Kobietki !
Potrzebuję Waszych rad, opinii jednym słowem pomocy !
Tworzę z moim M. wspaniały związek. Wiadomo, są sprzeczki (mniejsze i większe), ale umiemy dochodzić do kompromisów
. I żeby już tak nie idealizować tego związku – jestem po prostu szczęśliwa !
Snujemy z M. plany na przyszłość. Sam zaczął rozmowy o ślubie ze mną. Ze to jego marzenie, że on chce założyć rodzinę. Itp. Itd. No chyba każda kobieta chciałaby usłyszeć takie słowa z ust swojego ukochanego !
Byłam i nadal jestem rozradowana..ale..ale..ale… tak jest jedno bardzo duże ALE . – młodsza siostra mojego M. :/
Postaram się obiektywnie nakreślić problem.
M. ma dwie młodsze siostry : Jedną o 2 ,drugą o 4 lata młodszą. W ogólnym rozrachunku wychodzi, że są one ode mnie starsze o rok i o 3. (różnica miedzy mną a M. to 5 lat )
Z tą o 3 lata starsza ode mnie nie mam problemów. Ani ja jej ani ona mi nie przeszkadza. Panna K. ma swój świat i swoje kredki. Uważa, ze każdy ma swoje życie i nigdzie się nie wtrąca.
Za to ta o rok starsza ode mnie( 4 lata młodsza od M.) to jakiś koszmar.
Panna A. jest typem najbardziej rozpieszczonego przez rodziców dziecka. I jako dorosła osoba, ustawia sobie wszystkich w domu. Bo jej zdanie jest zawsze naj.
I choć na początku , zanim zobaczyła we mnie kandydatkę na żonę swojego brata, była mną zachwycona - ciągłe gadki szmatki, spędzanie razem czasu, jako, ze jestem osobą bardzo otwartą i kontaktową nie sprawiało mi to problemów. ( M. cieszył się, ze złapałam z nią dobry kontakt, bo on z nią też miał w miarę) , to po pół roku sytuacja uległa zmianie o 180 stopni.
W domu zaczęło się narzekanie ( Nadal w relacji do mnie było niby wszystko ok. ale M. mówiła co innego) , że jestem za młoda, ze nie pasujemy do siebie, ze na każde wesele ( rodzina M. bardzo często chodzi na wesela, mają dużą rodzinę) zakładam inną sukienkę, że M. będzie tylko na moje ubrania zarabiał (cóż chyba nikt nie zauważył, ze ja też będę zarabiała pieniądze i będę w stanie kupować sobie ubrania :/) ,
Mówiła rodzicom o każdej mojej aktywności na portalach społecznościowych, i przytaczała każdą rozmowę, jaką z nią odbyłam ( Naprawdę tak robiła! Uwierzcie mi. I robi nadal, ale teraz już staram się z nią jakoś głęboko nie rozmawiać..) Uważa, że zony ze mnie nie będzie, bo kariera naukowa mi w głowie, że jestem bez kultury, bo jak to tak mogłam do ich rodzinnego domu na weekend przyjechać (zapomniałam dodać, ze mieszkamy od siebie 150 km, a jak studiowaliśmy (teraz on już skończył) dzieliło nas 280km. Więc przyjazdy do swoich domów rodzinnych co miesiąc czy półtora, na weekendy czy nawet 5 dni to była norma. Spaliśmy wtedy w oddzielnych pokojach )
Nie podoba jej się, że się maluję ???! bo jak to tak. (Przypominam ona jest Tylko rok starsza ode mnie ) ze jestem za wysoka dla niego . ( jestem wyższa od M. o 10 cm. Nam to nie przeszkadza. - wiadomo na początku było dziwnie, bo ja się zarzekałam, ze nigdy przenigdy z niższym od siebie (oj wiem, ze to głupie było, ale było ), jestem z tych wyższych – pow 180 cm. Wiec trenując koszykówkę, miałam w kim wybierać te plus 190. Ale M. bardzo bardzo się starał i stwierdziłam, ze gdzieś mam te moje NIGDY
Przez to gadanie, mama M. zaczęła nieprzychylnie na mnie patrzeć. (Tata M. nie odzywa się w tej kwestii) Strąciłam, z nią kontakt. Zaczęła ulegać zdaniu panny A. Że faktycznie M. mnie jeszcze za mało zna, ze powinien zostawić te poważne plany o ślubach i innych rzeczach, bo mu się jeszcze odwidzi. (a ślub to dla niej przybicie gwoździa do trumny w tej sytuacji, bo dla niej ślub to rzecz święta (dla mnie oczywiście tez ,)ale w tej sytuacji, gdy ja jestem tą nieodpowiednią, lepiej żeby M. zobaczył to przed ślubem niż po, bo potem już do końca życia będzie się ze mną użerał.. :/)
Gdy byłam u rodziców starałam się. Byłam sobą, pomagałam w przyrządzaniu posiłków i w sprzątaniu po nich. Chciałam, żeby dostrzegli, ze jestem normalną dziewczyną , a nie niewiadomo jaką księżniczką, co rączek nie ubrudzi itp.itd ( Bo na taką kreuje mnie tez panna A.). Przywiozłam nawet któregoś razu albumy rodzinne, żeby bardziej mnie poznali… i nic.
Oni nigdy mi wprost nie powiedzieli, ze mnie nie lubią, nie akceptują, ale mówią to M. przy każdej okazji. Jak tylko przyjedzie do domu, to już jest problem, że za długo rozmawia ze mną przez telefon, ze ich zdanie się nie liczy tylko moje, ze rodzina nie jest dla niego najważniejsza tylko ja, ja i ja. Ciągle wynajdują w moim postępowaniu jakieś niedociągnięcia, które ze zdwojoną siłą wyciągają przy nim i krytykują.
Te kłótnie zawsze kończą się tą sama frazą wypowiadaną przez mamę M. : To jest twoje życie, jak sobie piwa naważysz to będziesz je musiał wypić, tylko potem do domu nie przychodź i nie proś o pomoc . (????? jak można tak do własnego dziecka powiedzieć???)
M. po takich gadkach jest podenerwowany. Ta cała rodzinna sprawa jest jednym z niewielu powodów do sprzeczek między nami…
M. już nawet doszedł do wniosku, ze jak to się nie zmieni to odizolujemy się od jego rodziny… Ale ja nie wyobrażam sobie , aby nasze dzieci znały tylko jednych dziadków… bo tamci drudzy są be. Zależy mi na dobrych kontaktach z jego rodziną. !
Ale zarazem ciężko mi wyobrazić sobie jakieś uroczystości rodzinne z ich udziałem. Kiedy to fałszywie będą się uśmiechać a M. i tak powiedzą swoje…
Albo jak będą się wtrącać w nasze przyszłe życie. To ja ja będę robić będzie oczywiście najgorsze, bo one uważają, ze lepiej będzie tak i tak… To idzie zwariować… :/
Czasami już mnie to wykańcza…
Ja wiem, ze nie wychodzę za nie mamę czy siostrę M. tylko za niego..ale one są częścią jego życia.
Dlatego Kochane Kobietki.. piszę do Was… proszę o rady..
Czy któraś miała podobną sytuację? Jak sobie poradziła?
Czy Zycie ze straszną teściową i szwagierką da się przeżyć?
Co zrobić by nasze relacje się ociepliły?
Czy w ogóle może się zmienić, czy tak już będzie zawsze ?
Pomóżcie moje Drogie… bo potrzebuję Was.