zdałam prawo jazdy w tym roku: w maju teorię, w czerwcu praktykę. Równo tydzień temu odebrałam prawko.
Na jazdach jeździło mi się fantastycznie. Yarisek spisywał się idealnie. Nawet na ostatnich jazdach tuż przed egzaminem powiedziałam instruktorowi że uwielbiam jeździć autem, że mnie to relaksuje, że jak tylko zdam i dostanę prawko to chyba pożyczę samochód mojego faceta, zatankuje cały bak i będę jeździć do oporu.
I..
no niestety, odebrałam prawko 2 tyg po zdanym egzaminie. Pierwsza jazda którą odbyłam była w piątek. Sama musiałam pojechać do domu (krótki odcinek drogi) samochodem mojego brata który jest dużo większy niż Toyota. Jechało mi się... fatalnie!!
i może dlatego się tak zraziłam do jazdy samochodem.. później wieczorem jechałam jako kierowca do domu z moim facetem (jego samochodem, który jest gabarytowo prawie taki sam jak Yaris). I też tak średnio mi się ta jazda podobała. Aktualnie jestem tak zniechęcona do jazdy samochodem że jak jutro mój facet mi powie abym jechała to chyba zrezygnuję...
a na kursie szło mi naprawdę bdb! nawet mój instruktor, który nigdy tego nie robi, powiedział że jeśli będę opanowana na drodze, to będę idealnym kierowcą.
Poza tym.. dopiero teraz, gdy zdałam prawko i mam je w kieszeni, to uczę się jeździć. Na L jeździło się praktycznie bezstresowo. A dopiero teraz jest to w pełni moja jazda, to ja decyduję gdzie pojadę, kiedy coś zrobię itd. Także te 30h + 4h przed egzaminem to było nic, w porównaniu z tą pracą która mnie aktualnie czeka aby zostać tym "idealnym kierowcą"