Pochodzę z rodziny, w której bardzo często były awantury, o byle co. Najczęściej są one o niepozmywane naczynia, nieposprzątany pokój, aż wreszcie o pieniądze (jak w prawie każdej rodzinie XXIw.). W moim życiu nadszedł taki czas, w którym nauka przestała być dla mnie ważna. Co prawda uczyłam się, ale od niechcenia. To, co mnie interesowało, łykałam garściami, ale to czego nie rozumiałam bądź po prostu mnie nie interesowało, odpuszczałam. Poprzez moje oceny niejednokrotnie była w domu awantura. Nie były one złe. To raczej mama miała jakieś chore ambicje co do moich ocen. Chciała abym miała same piątki. Niestety ja, głównie w gimnazjum, znienawidziłam fizykę i miałam z niej dst na świadectwie, co było w oczach mamy totalnym rozczarowaniem mną. Pamiętam również pierwsze zebranie w liceum, kiedy to mama wróciła i chciała moje dokumenty zabrać z tej szkoły i przenieść mnie do zawodówki bo widziała u mnie większość czwórek i trój - w podst i gimn były głównie czwórki i piątki. Czułam się wtedy fatalnie słysząc od własnej matki że jestem nieukiem, że powinnam iść do zawodówki i mieć zawód a nie marnować 3 lata skoro i tak liceum skończyć nie będę umiała.
Aktualnie jestem na studiach i tak naprawdę informuję ją tylko o tym, co powinna wiedzieć. Nie umie powiedzieć jej o jakichś problemach typu że coś jest naprawdę bardzo trudne i nie umie tego ogarnąć bo zaraz słyszę, że za mało czasu na naukę poświęcam. Tak więc wolę ten temat pominąć i po prostu jej się nie uskarżać.
Kilka dni temu miałam egzamin na prawo jazdy (praktyczny). Bardzo to przeżywałam, w końcu tyle trudu włożyłam w kurs że chciałam mieć ten pozytywny wynik. I myślałam że się rozbeczę, jak własna matka oznajmiła że i tak nikt nie zdaje w pierwszym terminie i mam być na to przygotowana. Bardzo mnie to zabolało.
W rezultacie stałam się osobą równie oschłą w stosunku do niej. Nie potrafię do niej powiedzieć "mamuś", nie umie przyjść i powiedzieć jej o problemie bo ona zaraz to wyolbrzymia i robi z tego aferę. Bardzo mi tego brakuje. Czasem wręcz tego by mnie przytuliła i powiedziała że będzie ok, że mam się nie martwić. Ale ona tego chyba nigdy nie zrobiła.
Mam wspaniałego faceta, który za rok zostanie moim mężem. I marzę o tym, by nasze dzieci nie były też tak wychowane, że matka będzie dla nich obcą osobą.
Jakie rady macie, by tego uniknąć?
Dodam że jestem nauczycielem i znam się na tym, od kogo ile mogę wymagać jeśli chodzi o naukę. I na 100% wiem, że każdy pasek na świadectwie, to nie nagroda dla ucznia, tylko dla rodzica. Dziecko myśli że musi mieć ten pasek bo mama będzie zła - i moja była gdy go nie miałam od 2 klasy gimnazjum...