Ja mam podobnie, z tym że od drugiej strony. Jestem ze swoją kobietą od ponad pięciu lat i - mówiąc szczerze - to się raczej nie zmieni, bo jest nam dobrze. Z tym, że ona chce ślubu, albo przynajmniej zaręczyn i ciśnie od jakiegoś czasu, niespecjalnie mocno, ale jednak jakoś temat się przewija.
Stosowałem rozmaite uniki - raczej w formie żartobliwej - jednym z pierwszych był tekst "kochanie, bardzo bym chciał się oświadczyć, ale nie stać mnie na pierścionek, na który zasługujesz". Ale w końcu ile czasu mogło mnie nie stać na taki pierścionek, już dawno po studiach - trzeba zmienić tekst. Ustaliliśmy (jakby było co ustalać), że jest jej potrzebna deklaracja - ja na to, że nie mogę deklarować co będzie za 10, 15, 20 lat. Zamiast tego deklarowałem codziennie: "chcę być z tobą przez cały ten dzień". Za mało...
Ja mam wrażenie, że kobietom ciężko jest zrozumieć obawy faceta - a obaw jest kilka. Po pierwsze, tak nie jestem "zaklepany" - ja muszę się starać, ale moja kobieta też.
Kolejna sprawa - To ja się nie oświadczam, to ja mam wykonać krok - innymi słowy - to ja mam przewagę. I nie chcę jej tracić, a stracę z momentem oświadczyn/ślubu.
Druga rzecz, że absolutnie nie zgadzam się z sensem dawania deklaracji do końca życia. To nie jest uczciwe zachowanie, bo nikt - w tym ja sam nie jestem w stanie przewidzieć tego co będzie. A sztucznie związywać się papierkiem... po co? To jest tylko złudzenie stałości, które może zaowocować - jakby co - tylko problemami. Bo jak się kochają i będą z sobą w szczęśliwości dożywać kresów swych dni - no to nie ma sprawy. Po co im ślub? A jak nie będą? To problem, zgrzytanie zębów, niekończące się sprawy rozwodowe.
Również ważna w tym kontekście jest samodzielność, rozumiem, że kobiety mają nieco inną sytuację, bo proces starzenia się wygląda dla różnych płci inaczej, ale wciąż - ślub problemu nie rozwiązuje. Ślub problem maskuje.
Wreszcie - ślub to zachowanie formuły społecznej, dopasowanie do zachcianek otoczenia. Koledzy nie oczekują po mnie żadnych deklaracji w stosunku do mojej dziewczyny - jej koleżanki... a i owszem. Jest konwencja. Kobieta musi w tej naszej dziwnej kulturze, osiągnąć spełnienie poprzez małżeństwo - więc pytają znajome, mnie w dodatku, kiedy się oświadczę.
I strasznie mnie to wkurza;) Tak czy siak, ślubu nie będzie. To akurat stwierdziłem jasno, bez owijania w bawełnę.