W zasadzie to nie mam na razie czym się chwalić ale mam swój drobny sukcesik i chciałam gdzieś to odnotować.
Zacznę od tego że mam sporą nadwagę i nijak nie mogłam schudnąć (a dokładnie zabrać się za siebie..) Moją zmorą są słodycze, w sumie to zwykłego jedzenia jem naprawde niewiele, za to obżeram się słodyczami.
Po czym.. zaczął się odchudzać mój mąż. No to jak to tak, mąż schudnie a ja zostanę gruba? O nie!!
No i się zawziełam, on się odchudza 3 tygodnie i schudł 5 kilo; ja się odchudzam od tygodnia. Na początku koszmar - odstawiam słodycze, a tu nic! Moja 5 dni a ja nie schudłam nic - fakt, że dzień po rozpoczęciu diety zaczął mi się okres. A wiadomo, woda się wtedy zatrzymuje w organizmie. No i dziś po 7 dniach okazało się że schudłam 1,5 kilo! Wiem że to nic jak na razie, ale dla mnie jest super że waga w końcu ruszyła, że wyrzeczenia mają sens!
A tak potrzebowałam się wypisać