Byłam raz na wieczorze kawalerskim..nie w charakterze pani tańczącej
pracowałam w restauracji, było około 30 panów. Do godziny 23 spokój, ale potem im ie przypomniał o panience. I się zaczęła "wieś"
W skrócie:
dziewczyna uciekła nago, oni kanczyli nago trzymając się za fujary, ja i kumpela stałyśmy z wałkami w rękach"do nie nie podchodź"
. O godz. 7 obudziłam się (zasnęłam w kuchni) wywaliłam ich! Ale oni stwierdzili, ze idą po inna panienkę i wrócą.
Na szczęście, tego nie zrobili.
Jakiś czas później robili pępkowe-tego co miał kawalerski- i o 22 już nikogo nie było, zjedli, popili i poszli.
Ja miałam panieński. Było naprawdę ok. Najpierw nasiadówka w domu, potem kąpiel w jeziorze. Następnego dnia się dowiedziałam, ze zaległa ta sinica...
na szczęście nie świeciłam na ślubie.