Śniło mi się, że podróżowałam zepsutym pociągiem. Taki pociąg widmo, wybite szyby, za oknem mgła, zepsute przedziały, obdarte siedzenia, migające światła itd. Nie pamiętam dokąd jechałam. Przechodziłam obok przedziałów, co jakiś czas pojawiali się i znikali różni ludzie. W moim było pusto, w drugim siedzieli ci uśmiechnięci, w trzecim smutni, w kolejnych jakby tacy zmarnowani, jęczący, płaczący, warczący, wściekli, niektórzy dziwnie się śmiali. Takie wariatkowo. Im dalej szłam tym coraz bardziej czułam się źle i ciężko. Chciałam przejść do kolejnego, ale jakiś facet z zamazaną twarzą wyskoczył i zaczął okropnie się wydzierać, że to nie jest moje miejsce, w ogóle nie mój pociąg i mam wracać lub wysiąść na najbliższej stacji. Darł się jak nie wiem a ci ludzie zaczęli szarpać mnie za ręce, drapać, gryźć, śmiać się jadowicie. Poczułam beznadzieję, zrobiło się duszno i coś mnie wessało do swojego przedziału. Zauważyłam telefon i treść wiadomości od połówka "gdzie jesteś? wracaj" i się obudziłam.
Czasami śnią mi się podobne lub gorsze sny.