Horror. Jakby 1944 rok połączony z obecnym. Zabrano nas (jakąś grupę) do ciasnej, drewnianej sali. A tam wystrój retro. Na środku stał jeden fotel z podartym obszyciem a na przeciw -stolik zakurzony i stary telewizor Antares.
Kazano nam oglądać wiadomości. Obraz strasznie śnieżył i każdy czekał na jakiś dźwięk. W trakcie tego głuchego czekania, przy grobowej ciszy poczułam się nieswojo. Serce zaczęło bić szybciej, bo właśnie wtedy zorientowałam się, że czekam na... głos mojego zmarłego dziadka. Wyczekiwałam aż się odezwie i powoli zaczynaliśmy słyszeć "śnieg". Jak już miał się odezwać i pojawiał się inny głos zmarłego to "uuuu"
szło się wystraszyć, bo wiedziałam że to sen i że oni nie żyją.
Telewizor coraz głośniej trzaskał a w ekranie pojawiły się jakieś spadające hmm... samoloty? Bomby? Nie wiem co to było, śnieżyło za bardzo.
W każdym razie im dłużej patrzyłam w tv tym coraz bardziej mnie to obrzydzało. To coś spadało na ludzi i ich po prostu miażdżyło. W reszcie odezwał się głos z tv i to nie był mój dziadek.
Oszukali mnie...
Powiedział, że tak się będzie dziać, bo ludzie nie patrzą w "górę i wolą wzrok trzymać przy ziemi. A, że przecież wszystko jest w zasięgu wzroku tylko trzeba spojrzeć w... "górę". Chwila nieuwagi i każdego z nas mogłoby zmiażdżyć. A, że jest to takie ciężkie że nieważne czy będziemy pod dachem czy na dworze...
No to patrzyłam w tą górę i patrzyłam i widziałam tylko pajęczyny na poddaszu.
Już miałam wychodzić z pokoju a tu nagle tamci ludzi zniknęli i zobaczyłam całą swoją zmarłą rodzinę. Siedziałam na tym fotelu i coraz bardziej się bałam, bo wiedziałam że oni już nie żyją a chcieli coś powiedzieć. Brrr jakie sine usta. Jak je otwierali to tak czarno się w nich robiło... I dostałam wtedy zawału. Bo jakieś dłonie zaczęły mnie szarpać.
Nie rozumiem tylko jednego -że na kolanach miałam jakby tableta i otwartą, niebieską stronę z białym polem na www. Straszne to było...
Nawet krzyczałam przez sen... "Połówek" mnie budził, bo jego tym straszyłam.
2x w ciągu jednej nocy miałam ten sen.
Chore.