Głupio mi znowu pisać. Ale.. gdzieś trzeba się wygadać.
Na szczęście trochę się (może nawet bardzo zdystansowałam). Trzymam się tego co napisałam w poście. Może jutro się zobaczymy. Jak nie zaczepi mnie, to trudno. Na pewno zaczepi na kole. Po prostu przejdę i mu się przypomne.
Jednak powoi już tracę nadzieję. Mam coraz więcej czarnych myśli. Do tego chciałam się wypytać znajomą, która się wypisała z koła (zanim on doszedł do niego)- jak ono wygląda, poprosić o mail gdzie się zapisać (na str nie jest to jednoznacznie podane itp.). Zażartowałam że mam odgórny nakaz "iścia"
, że z nim kiedyś rozmawiałam i on mnie zachęcał. Nie mówiłam że się spotkaliśmy parę razy bo dostałabym wścieku. Już jest źle. Myślałam, że to moja przyjaciółka, ale odsuwamy się od siebie. Ciągle mi o nim nawija, temat nadal ciągnie. Ona musi go koniecznie widzieć itd. Urwała nawet temat w czasie rozmowy i szukała na drzwiach gabinetów godziny jego konsultacji. Ciągle mówi że nie da mu spokoju (jest jej winny jeden papierek z tego koła, ale go nie ma i ona o tym wie). Ale to chyba ona ma teraz manię. Już któryś dzień z rzędu po tym jak sie pytałam o tym mówi.
Jak mieliśmy zajęcia z nim poszedł koleżankom z gr na rękę z jedną sprawą. Uznała wtedy że jestesmy za brzydkie, że nam by się nie udało. Była okropnie zła że dla innych był miły.
Jeszcze nic się nie zaczęło, a już ponosze konsekwencje. Nie wspomniałam nawet że dotykał, obejmowaliśmy i przytulał... bo nie wiem... dostałaby furii już i tak jest zła.