O matko.
Godzina mnie denerwuje, zbliża się pora na spacer a okrutnie nie che mi się zjeżdżać na dół, choróbsko dopadło i nie chce puścić. W dodatku jestem zła, bo zjadłam sama całą, średnią pizzę, teraz chciałam dojeść kanapkę tylko chleb wydaje się być kwaśny choć wcześniej taki nie był. Mleko się skończyło a fajnie byłoby je wypić (dziś wypiłam całe). Zła jestem też, że odrzuca mnie od zapachu masła a już nie wspomnę, że przedwczoraj popcorn z mikrofalówki dosłownie mnie zabił zbyt intensywnym, maślanym zapachem. I ogólnie jestem zła, że mam napady ładowania w siebie jedzenia skoro nie chcę i niektóre smaki i zapachy są nie do zniesienia przez co biegnę do łazienki...
Mam ochotę na bub, którego oczywiście nie ma, więc przymierzam się do zapalenia papierosa, którego niestety sama musiałam zrobić, bo nikt nie raczy wyręczyć. I nie chce mi się parzyć herbaty mimo, że też mam na nią ochotę. I w ogóle to mam ochotę na różne inne, dziwne rzeczy chociaż pewnie znowu ich nie zrobię, bo samej się nie da.
Żeby było jeszcze sympatyczniej to pewnie On wróci po 23 do domu i padnie trupem ze zmęczenia a ja będę próbować zasnąć do późnej godziny.
To chyba tyle...