przez MRK » 22 sty 2013, o 15:45
Elżbieta chodzi o to, że się nie da.
Gdzie nie idę, zawsze o niej myślę, wszędzie ją widzę, wszystko mi się z nią kojarzy, wracają wspomnienia. Nie wiem czy nie pójść do psychologa jakiegoś, albo po antydepresanty do lekarza. Co mam sięgnąć po alkohol i topić smutki, to bez sensu...
Człowiek jest beznadziejnie skonstruowany, a miłość to najgorsze z uczuć. Bo gdy jest fajnie to jest fajnie, ale jak się kończy to człowiek gnije i zatraca się.
Ona chce kontrakt utrzymywać, ale wiesz co to się będzie działo w moim umyślę, np. kiedy będzie jakaś rozmowa czy spotkanie, zawsze będę chciał więcej, dlatego zawsze twierdziłem, że nie ma przyjaźni między kobietą a mężczyzną, którzy wcześniej byli razem.
Mnie to boli, bo 1,5 roku byliśmy zaręczeni, były plany, i nagle przez jakieś głupie nieodzywanie się wszystko spaliło się. Mam wielki żal, żałuję tego, gdybym tylko mógł cofnąć czas. Z wielu rzeczy bym zrezygnował.
PS. Nie chcę nawet myśleć, co będzie jak ona spotka innego i z nim będzie. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł jej dotykać, być z nią blisko.
Jestem może głupi, ale nadzieja umiera ostatnia, chcę o nią walczyć. Tylko jak...
-
- MRK
- Fajna Kobietka
-
- Posty: 103
- Dołączył(a): 24 gru 2012, o 16:25